„Użalanie się nad sobą jest jednym z najbardziej destrukcyjnych z niefarmaceutycznych narkotyków; jest wciągające, daje chwilową przyjemność i oddziela ofiarę od rzeczywistości. „
John W. Gardner
Jeśli podejrzewacie, że tytuł jest prowokacyjny, to macie rację.
Bo czy ktoś z nas z pełną świadomością wybrałaby rolę ofiary?
Zakładam, że większość wolałaby raczej być silna. Niezależna. A nawet zołzowata. Bezradność, bezsilność, zależność nie są dziś w cenie.
A jednak dla wielu z nas rola ofiary staje się strategią na życie. I wydaje się, że przynosi nam ona pewne korzyści.
Chciałabym się temu przypatrzyć, bo ze swojego doświadczenia wiem, że nie zawsze dostrzegamy w sobie podobne schematy. Ja, gdy dowiedziałam się kiedyś, że wchodzę w rolę ofiary byłam szczerze zaskoczona…
Ale uświadomienie sobie tego było początkiem zmiany.
Skąd się to bierze?
Takie postawy tworzą się w dzieciństwie, kiedy twórczo przystosowujemy się do sytuacji. Wtedy pomagają nam poradzić sobie z tym, co trudne. Niestety, później ciągniemy je za sobą, chociaż dawno nam już nie służą.
To trochę tak, jakbyśmy zabierali swojego starego pluszowego misia na spotkanie biznesowe. Albo na randkę.
U podstaw naszych programów leżą nasze stare przekonania i wierzenia.
A im można się przypatrywać.
Dostrzegać przyrdzewiałe nawyki.
Podważać zasuszone opinie.
A później powoli uwalniać się z tego, co nam już nie służy.
Bezbronne dziecko w nas
Trzeba tu zaznaczyć, że czasem każdy z nas wchodzi w rolę ofiary, bo każdy z nas ma w sobie tę delikatną część, która jest niewinna, wrażliwa oraz w potrzebie: bezbronne wewnętrzne dziecko.
Jeśli zazwyczaj ustępuje pola dorosłemu – nie ma problemu.
Gorzej, kiedy staje się naszym codziennym kostiumem, przyciasnym już i niewygodnym.
Co to znaczy “być ofiarą”?
Ofiara jest przekonana, że nie ma kontroli nad swoim życiem.
Wydaje jej się, że świat i okoliczności są przeciwko niej, w związku z czym często pogrąża się w smutku i żalu nad sobą. Przyjmuje postawę typu “Nie uda mi się”. Czuje się wybrakowana, niezdolna do działania, zbyt słaba by samodzielnie zmagać się z życiem.
Przyjmuje przy tym zazwyczaj założenie, że “świat powinien być sprawiedliwy” – a jest to (niestety;) dziecięcy punkt widzenia…
Mały test ofierzastości
Proponuję mały test ofierzastości.
Czy któraś z tych sytuacji wygląda dla Ciebie znajomo?
(przykłady dotyczą kobiet, ale wśród mężczyzn ten model zachowania również jest częsty).
- Czujesz się niekochana, zaniedbana i pokrzywdzona. Bliscy nie doceniają Cię tak, jak na to zasługujesz. Rozmyślasz o tym, czego dla Ciebie nie zrobili, o czym zapomnieli. Gdyby się zmienili, wykazali więcej wsparcia, miłości i troski wszystko wyglądałoby inaczej. To budzi Twoją w pełni usprawiedliwiona złość. Jesteś ironiczna. Osądzasz. Obwiniasz. Płaczesz.
- Nie wychodzi Ci się z pracą. Znowu porzuciłaś w połowie nowy projekt. Masz masę pomysłów, ale z ich realizacją jest gorzej. Przecież może się nie udać! Co wtedy powiedzą mama, mąż, przyjaciółka z liceum? Potrzebujesz całkowitej akceptacji, zapewnienia, że to, co robisz jest świetne. Uważasz, że inni powinni Ci pomóc, wspierać Cię, chwalić, dodawać odwagi. Nie mozesz znieść krytyki. Jesteś niezwykle wrażliwa..
- Ciągle wszystkich wyręczasz, poświęcasz się, ratujesz z opresji. Aż w końcu masz dość. Dlaczego nikt nie zadba o Ciebie? Dlaczego nikt nie wykazuje należytej wdzięczności? Popadasz w melancholię, czujesz, że Twoje życie zmierza donikąd.
- Uważasz, że nic Ci nie wychodzi, do niczego się nie nadajesz, kompletnie nie widzisz przed sobą perspektyw. Żalisz sie przyjaciołom, rodzinie i znajomym. Na każdą sugestię z proponowanym rozwiązaniem odpowiadasz „Tak, ale to nie będzie skuteczne bo…”
I jak? Czy miewasz epizody ofierzastości? A może weszłaś/ wszedłeś w rolę ofiary na całego?
Jeśli tak jest, lub jeśli znasz kogoś takiego, przeczytaj, co kryje się za strategią ofiary.
I co nam ona daje, a co odbiera.
Odpowiedzialność
Co łączy te wzorce zachowań?
Przede wszystkim rezygnacja z odpowiedzialności za własne życie. Przekazanie jej w ręce innych. To inni mają nam zapewniać opiekę i wsparcie – fizyczne, lub/i emocjonalne. Zdajemy się na ich łaskę – bez ich uznania, pomocy, bezwarunkowego zrozumienia – więdniemy. Nie wierzymy, ze jesteśmy w stanie sami się o siebie zatroszczyć, rozwiązać swoje problemy.
Co nam to daje?
Każde destruktywne działanie zazwyczaj coś nam daje. I w tym przypadku znajdziemy kilka niewątpliwych korzyści. Oto 5 powodów, dla których warto być ofiarą.
- Odpowiedzialność bierze na siebie ktoś inny.
No cóż, wzięcie odpowiedzialności za swoje życie to ciężka praca, trzeba podejmować trudne decyzje i … często faktycznie nie jest to łatwe. Łatwiej pozostawić trudne wybory i niewdzięczne działania komuś innemu. Mamy spokój. - Dostajemy uwagę i usprawiedliwienie.
Zawsze możemy nazbierać trochę głasków od innych. Martwią się o nas.. Potwierdzają, że faktycznie mamy powody, żeby czuć się tak, jak się czujemy. Czasem wyciągną pomocną dłoń. Zrobią coś za nas. Zaopiekują się. - Czujemy się uprawnieni do specjalnego traktowania.
Wydaje nam się, że zasługujemy na specjalną dawkę współczucia, dobroci, wyrozumiałości, bo to co nam się przytrafia jest wyjątkowe (czasem nawet konkurujemy z innymi o palmę pierwszeństwa w byciu najbardziej pokrzywdzonym). - Nie musimy podejmować ryzyka.
Ponieważ rzadko podejmujemy działania i wyzwania, nie ryzykujemy porażki, czy odrzucenia. - Czujemy, że mamy rację.
A inni nie mają… Przyjemne uczucie.
Korzyści niewątpliwie są i mogą nas trzymać w objęciach przez długi czas, nawet przez całe życie. Dla równowagi spójrzmy więc, co tracimy pozostając w tej roli.
Co tracimy będąc ofiarą?
- Nie realizujemy swojego potencjału w pracy.
Jest to niemożliwe bez wzięcia odpowiedzialności za konkretne zadania i doprowadzania ich do końca. Żeby odnosić sukcesy w pracy musimy być częścią rozwiązania, nie częścią problemu. - Nie osiągamy pełni w związkach.
Gdy nastawieni jesteśmy na branie, z wielkim trudem przychodzi nam dawanie bez poczucia krzywdy. Bywa, że nie potrafimy obdarzać innych bezinteresownym uczuciem. Nie komunikujemy się w otwarty sposób, bo boimy się odrzucenia i krytyki. To zaburza równowagę w każdej relacji. - Nie jesteśmy traktowani poważnie.
Traktuje się nas bardziej jak dzieci, niż jak partnerów. - Wstydzimy się.
Czasem nie uświadamiamy sobie w pełni swojej roli, często nie chcemy się do niej przed sobą przyznać. Ale pod spodem często kryje się ogromny wstyd, a nawet pogarda dla siebie samych, dla swojej zależności i bezsilności.
Ciężki kaliber, prawda?
Dlatego często w życiu ofiary przychodzi moment, gdy bardzo chce coś zmienić.
Pierwszym krokiem do tego jest zauważenie swoich wzorców i nawyków.
(to trochę jak przyznanie się przed sobą: nazywam się …… i wchodzę w rolę ofiary;).
A później możemy zacząć proces odzyskiwania odpowiedzialności za własne życie.
1.ilustracja: kiera.chan
2. Dante Gabriel Rossetti, Lady Lilith