Jak emocje stają się toksyczne

W tym odcinku opowiadam o tym:

  • że emocje są jak rzeka: jak ważny jest przepływ i co się dzieje, kiedy zostaje zablokowany
  • o tym, z czego składa się emocja, czyli o myślach i energii w ciele 
  • o tym, co się dzieje, kiedy myśli wylatują w kosmos
  • o odcięciu, depresji i odreagowaniu, czyli o rzece, która zamarza, rzece zamienionej w zatęchłe bajorko i rzece, która wylewa
  • co się dzieje, kiedy w naszej rzece zatopiono skrzynie toksycznych odpadów
  • i co można z tym zrobić

Emocje mają w sobie moc. Moc pokazywania nam, jak rezonuje w nas sytuacja. Co możemy z nią zrobić.
Ale nie zawsze sygnalizują właściwie.
Czasem są jak nadmiernie pobudzony ochroniarz, który rzuca się na niegroźnych przechodniów.
A czasem są głuche, wyłączone, nie dają żadnych sygnałów.
Ochroniarz został wyeliminowany z akcji. Leży nieprzytomny za rogiem.

Obie sytuacje nie są dla nas najlepsze.

Albo:

wyobraźmy sobie, że emocje są jak rzeka. Ma różne dopływy. Wody mieszają się, łączą, wirują. Czasem płyną nią tłuste, lśniące pstrągi a czasem puste butelki po piwie. Czasem zwłoki zwierząt.

Dopóki jest przepływ jest ok. Rzeka sama się oczyszcza.

Jeśli pojawia się zator, mamy problem.

Problem mamy też wtedy, kiedy rzeka wylew i zatapia wszystko wokół.

O tym jest dzisiejsza opowieść. Posłuchaj

 

Listen to „Jak emocje stają się toksyczne” on Spreaker.

Słuchaj na Spotify

 

Może zainteresuje cię też:

Czy depresja jest nagrodą za grzeczność?

 

 
 

Czy depresja jest nagrodą za grzeczność?

W tym odcinku podcastu opowiadam o tym

– jak przehandlować swój głos w zamian za akceptację (na przykładzie Małej Syrenki)
– jaki jest przepis na depresję
– czym się różni depresja od stanu depresyjnego czy osobowości depresyjnej
– o dwóch bolesnych strategiach: strategii ofiary i strategii ratownika
– jak zaczęła się ta historia, czyli o Wielkiej Stracie
– o poszukiwaniu powrotu do raju
– o tym, co można z tym zrobić

O kim jest ta opowieść?

To historia o kobiecie, która jak Mała Syrenka utraciła swój głos. 

Jest nadmiernie miła. Uśmiecha się nawet wtedy, kiedy ma ochotę krzyczeć. Robi dla innych rzeczy, na które nie ma ochoty. Mówi “tak”, kiedy chce powiedzieć “nie”.

Często ma wrażenie, że wpada do czarnej dziury, w której czuje, że nic nie ma sensu. Brak jej sił, żeby zrobić cokolwiek. Czuje przytłaczający ciężar w klatce piersiowej. Bombarduje się pytaniem: “dlaczego tak się czuję?”. Ocenia się bezlitośnie: “jestem naprawdę beznadziejna…” 

A po jakimś czasie to mija i czuje się jak królowa Wszechświata. Wszystko wydaje się możliwe, wszystko wydaje się osiągalne. Zaczyna planować, robić rzeczy, wysilać się. Jednak jej wysiłki nie dają rezultatów takich, jakie by chciała. Stopniowo traci siły i nadzieję. I wpada w czarną dziurę… 

Zastanawia się, o co chodzi? Czy to już depresja?

Albo:

Działa, poświęca się dla innych, nie myśli o sobie. Nadużywa się. Po jakimś czasie jej ciało zaczyna dawać sygnały, że to dla niego za dużo. Zaczyna chorować. Czuje się wypalona.

O co chodzi? Jak to się stało?

Posłuchaj

 

Listen to „01. Czy depresja jest nagrodą za grzeczność?” on Spreaker.

Słuchaj na Spotify

Więcej o depresji, grzeczności, autentyczności:

Jak sobie radzić z depresją

Jak być sobą: odrzucone „ja”

Smutek czy depresja?

 
 

 

Co warto wiedzieć przed rozpoczęciem psychoterapii?

Co warto wiedzieć przed rozpoczęciem psychoterapii?

Ten tekst miał mieć bardziej efektowny tytuł w stylu “7 mitów na temat psychoterapii”. Nie doszło do tego, ale na początku faktycznie warto byłoby rozbroić pewien mit.

Mit

Terapia to coś w rodzaju naprawy samochodu: idziesz do serwisu, fachowiec bierze maszynę w swoje profesjonalne ręce. Robi tajemnicze rzeczy. Naprawia. Twój udział jest znikomy, nie znasz się na tym i być może nie za bardzo chcesz się poznać.

Terapia to coś zupełnie innego.

Jesteś jej współtwórcą i współautorem.

Terapeuta wspiera cię swoim warsztatem, jest przewodnikiem, ale duża część pracy będzie po twojej stronie. To ty będziesz się musiał(a) przyjrzeć swoim demonom, otworzyć stare rany, wypracować nowe sposoby działania.

Wziąć odpowiedzialność.

Prawdę mówiąc: idąc na terapię i trzeba nastawić się na solidną pracę.

 

Kiedy iść do psychoterapeuty?

 

Kiedy zakładałam gabinet, starałam się o dofinansowanie działalności. Psychoterapia była wtedy jeszcze trochę mniej popularna niż teraz, czym być może mogę tłumaczyć wypowiedź pana przeprowadzającego ze mną rozmowę:

“Dawniej ludzie żyli z traumą po 70 lat i nic im się nie działo. Po wojnie, po więzieniu. A teraz, jak dziecko zobaczy, jak się zabija kurę, to od razu trauma.”

Starałam się wtedy wyjaśnić, że ważna jest też jakość życia. Że można przeżyć 70 lat niekoniecznie jako człowiek spełniony i zadowolony z życia. Że nieprzepracowana trauma może też mieć wpływ na zdrowie i na związki z innymi ludźmi. Ale też, że to, co dla niektórych z nas będzie traumą, dla innych się nią nie stanie, zależy to od indywidualnej wrażliwości i wcześniejszych doświadczeń…

Po wojnie ludzie mieli ograniczona możliwość skorzystania z pomocy psychologicznej, dlatego żyli z traumami, które często przenoszone są z pokolenia na pokolenie.

Dzisiaj, żeby zacząć rozważać pójście do psychoterapeuty nie koniecznie trzeba zapaść na depresję uniemożliwiającą wstanie z łóżka.

Właściwie wyznacznikiem jest subiektywnie odczuwane cierpienie i to, że z jakimś problemem nie możesz sobie samodzielnie poradzić. To, że jakiś niezdrowy schemat powtarza się ciągle w twoim życiu.

Kiedy na przykład:

zawalasz w taki sam sposób kolejny związek.
Nie rozumiesz, dlaczego ciągle wrzeszczysz na dzieci.
Zasuwasz w pracy po 12 godzin i nie wiesz po co to robisz i dla kogo.
Nie widzisz w życiu sensu.
Na nic nie masz siły.
Gdy wszystko Cię boli, chociaż badania nic nie wykazują.
“Masz pecha” i nigdy nic ci nie wychodzi.
Ciągle torpedujesz własne wysiłki…itd.

Z drugiej strony psychoterapia to poważna praca, jeśli chce się uczciwie sięgnąć do korzeni swoich problemów. Nie każdy jest na to gotowy, nie każdy tego chce.

 

Jak wybrać psychoterapeutę?

 

Czasem możesz usłyszeć, że jakiś rodzaj psychoterapii jest lepszy od innych. Czy tak jest naprawdę?

Jest trochę tak, że psychoterapeuci mają tendencję do wywyższania kierunków, które sami reprezentują. Znajomy terapeuta mówił o tym: “kościoły terapeutyczne” – każdy jest wierny swojemu.

Tymczasem badania mówią, że skuteczność poszczególnych modalności (kierunków) jest podobna. Co najwyżej niektóre kierunki mogą być bardziej polecane przy pewnych problemach albo nadawać się bardziej dla niektórych osób.

To, czy proces się powiedzie, zależy od czegoś innego: tak zwanej relacji terapeutycznej (o tym dalej).

Dlatego jeśli szukasz psychoterapeuty poczytaj o różnych kierunkach. Zobacz, co z tobą rezonuje. Czy wolisz podążać według instrukcji, robić zadane ćwiczenia czy iść za tym, co się pojawia, bardziej swobodnie zgłębiać swoją świadomość i podświadomość. Czy interesuje cię praca z ciałem, albo doświadczenia wywodzące się z psychodramy, czy wolisz bardziej statyczny dialog…

Potem zwróć uwagę na osobę terapeuty. 

Czasem trafiają do nas osoby, które wybrały psychoterapeutę ze względu na położenie gabinetu (“Mam po drodze na uczelnię”).

Nie polecam tego sposobu;)

Zamiast tego umów się na konsultację i zobacz, czy właśnie z tym człowiekiem chcesz pracować.

Zadawaj pytania (ważne: mogą dotyczyć także wykształcenia psychoterapeuty).

Po konsultacji możesz się NIE zdecydować na współpracę i szukać dalej.

 

Jak długo trwa psychoterapia?

 

Ile to będzie trwało?

To częste pytanie.

Słyszałam, że jeden z psychoterapeutów radzi sobie z nim w ten sposób, że podsumowuje, problemy, jakie zostały ustalone, a później pyta :

Ile czasu sobie na to dajesz?

Jak długo zmagasz się z tymi trudnościami? 

Jak myślisz ile będzie nam potrzebne żeby się tym zaopiekować?

To bardzo zręczny sposób, bo podkreśla współodpowiedzialność osoby w terapii za przebieg procesu. Równocześnie pokazuje, jak bardzo zależy to od indywidualnych aspektów. 

Bo ma tu znaczenie wiele spraw, choćby takich jak głębokość problemu (na przykład depresja może mieć różne przyczyny), czy styl działania konkretnej osoby (niektóre osoby tak jak w życiu będą mierzyć się z oporem do działania, niektóre będą iść jak burza) .

Niektóre kierunki psychoterapii z założenia są nastawione na krótszy proces, do 6 miesięcy (np. poznawczo-behawioralna). Inne, które bardziej koncentrują się na głębszej zmianie osobowościowej oferują raczej terapię długoterminową, od 6 miesięcy do nawet kilku lat (np. psychodynamiczna). W psychoterapii Gestalt można wybrać terapię krótkoterminową – wtedy koncentrujemy się na jednym problemie. Jednak zazwyczaj jest to dłuższy proces
(więcej o psychoterapii Gestalt przeczytasz tutaj).

 

Relacja z psychoterapeutą

 

Napisałam wcześniej, że lecząca jest relacja, ale co to właściwie znaczy? Warto to wyjaśnić, bo łatwo tu o nieporozumienia.

Na pierwszym poziomie można powiedzieć, że ponieważ ważne jest współdziałanie terapeuty i osoby w terapii, na początku powinien być wstępny kredyt zaufania, poczucie, że bezpiecznie czujesz się w tym miejscu, z tym człowiekiem.  

Potem następuje etap budowania “sojuszu terapeutycznego”. Jest on niezbędne do tego, żeby proces posuwał się dalej: jesteśmy w tym razem, współpracujemy, zależy nam, idziemy w tym samym kierunku.

Niekoniecznie chodzi tu o to, żeby terapeutę bardzo lubić i żeby zawsze było miło. 

Bardziej istotne jest za to pogłębione zaufanie. Żeby można było powiedzieć także to, co jest mniej miłe i mniej wygodne.

Na głębszym poziomie relacja leczy, bo zwykle powtarza się w niej to, co w relacjach z innymi ludźmi. 

Przykład: masz poczucie, że ludzie cały czas cię zawodzą, ciągle robią coś przeciwko tobie i dlatego odsuwasz ich od siebie. 

Najprawdopodobniej powtórzy się to również w terapii.

Może się zdarzyć, że twój psychoterapeuta powie albo zrobi coś niezbyt zręcznego – on też popełnia błędy. Dla ciebie będzie to jeszcze jedno potwierdzenie, że wszyscy są przeciwko tobie i nie ma sensu angażować się w jakiekolwiek związki.

I teraz: szansą, jaką daje psychoterapia jest to, że można na tym pracować.

Dowiedzieć się, jak to wygląda od strony drugiej osoby.

Przyjrzeć się, w jaki sposób to, co się wydarza jest podobne do tego, co zwykle wydarza się w twoim życiu.

Jakie są tego źródła. Z kim tak się kiedyś czułaś/czułeś? 

Pracować nad tym, co zostanie odkryte.

I w końcu przeżyć to inaczej niż zwykle.

Podobnie jest ze wszystkimi innymi wzorcami wchodzenia w relację. Czy jesteś zależny, czy nieufny, zamknięty, czy zbuntowany…

 

I wreszcie najgłębszy poziom.

Jeśli proces terapeutyczny trwa odpowiednio długo, osoba w terapii, być może  po raz pierwszy w życiu będzie w stabilnej relacji, w której jest widziana i akceptowana taka, jaka jest. 

Ma szansę uwewnętrznić sobie akceptujący, wspierający głos.  

Tego “dobrego rodzica”, którego być może kiedyś zabrakło.

 

Jaka jest skuteczność psychoterapii?

 

Czy zawsze się uda przepracować problem, z którym zgłosiło się na psychoterapię?

Niestety nie.

Wojciech Eichelberger, terapeuta znany i uznany oceniał w jednym z wywiadów skuteczność psychoterapii na 60%. 

.Ja nie odważę się na tak śmiałe podawanie liczb czy procentów. Moje doświadczenie jest takie, że prawie każdy wynosi coś z psychoterapii.

Większą świadomość siebie i wzorców, które nim kierują. 

Wypracowanie zdrowszych  sposobów reagowania w trudnych sytuacjach.

Przepracowanie niektórych zastałych przekonań.

Wsparcie, poczucie bycia zrozumianym, wysłuchanym.

Jednak niektóre osoby z różnych powodów nie pójdą dalej. Najpewniej przerwą terapię zbyt szybko. To znaczy: nie przejdą do przepracowania głębokich emocjonalnych blokad. A żeby długofalowo coś zmienić w niektórych problemach bez tego się nie obejdzie.

 

Cykloterapia

 

Często mówię w trakcie konsultacji osobom, z którymi być może będę pracować, że terapia to dłuższy proces. Ma różne fazy. Są momenty, w których można się poczuć nawet gorzej niż przed terapią, bo dotyka się czegoś bardzo trudnego. Kontaktujemy się wtedy z trudnymi emocjami, które wcześniej były zablokowane. To trochę jak otworzenie rany, żeby ją oczyścić.

Może boleć.

Można ten proces ją porównać do idącej w górę spirali.
Idziemy do góry, a później znowu w dół. 

Ale już nie do tego samego punktu, w którym byliśmy wcześniej.

Irvin Yalom (znany psychoterapeuta i autor książek) nazywał nawet ten proces cykloterapią.

Jeśli czujesz się gorzej, masz wątpliwości, na temat tego, co się dzieje w terapii, ważne jest, żeby o tym rozmawiać. 

Pamiętaj, że psychoterapeuta nie umie czytać w myślach (to zaskakująco powszechny mit:). Niektóre rzeczy może wywnioskować z twojej ekspresji niewerbalnej, ale jeśli zataisz jakieś emocje czy ważne fakty ze swojego życia to po prostu nie będzie można nad tym pracować. 

 

To duża szkoda dla ciebie.

 

………………………………………………

 

Kończę z życzeniami, żeby  ten tekst pozwolił ci bardziej świadomie rozpocząć psychoterapię:)

Jak sobie radzić z depresją

Jak sobie radzić z depresją

Depresja to wojna przeciwko samemu sobie.

To ciężar, który obejmuje ciało i sprawia, z jakikolwiek ruch, działanie, wyjście do świata stają się niewyobrażalnie trudne.

To zatrzymanie, znieruchomienie, wycofanie energii, odcięcie się od życia.

Jak sobie radzić depresją? Jakie są jej przyczyny i objawy? Co sprawia, że wpadamy w spiralę depresji?

To pierwszy z cyklu artykułów, w którym chcę pokazać, jak depresja i stany depresyjne działają na nasze ciało, emocje i umysł.

 

Początek depresji

 

To może być dotkliwy cios od losu lub drobne zdarzenie.

Prawie na pewno zdarzenie to będzie związane ze stratą, upokorzeniem lub porażką.

Rozstanie. Rozwód. Śmierć bliskiej osoby. Utrata pracy. Dotkliwy uszczerbek w stanie posiadania (a dotkliwe może zarówno popadnięcie w wielotysięczne długi jaki utrata torebki wyrwanej na ulicy przez nastoletniego złodzieja). Może to być sytuacja, która w naszym świecie oznaczać będzie upokorzenie.

Takie zdarzenia usuwają nam grunt spod stóp. Sprawiają, że nagle czujemy się bezsilni wobec życiowych okoliczności.

Możemy się poczuć nic nie warci. Umniejszeni i zawstydzeni. Opuszczeni.

Możemy mierzyć się z przytłaczającym odczuciem, że rozczarowaliśmy siebie i innych.

Taka bolesna odmiana losu zdarza się w pewnym momencie życia prawie każdemu z nas, to nieodłączny składnik ludzkiej kondycji. Wywołuje w nas wtedy uzasadniony smutek.

Jednak nie każdy smutek jest depresją (o różnicy między smutkiem a depresją pisałam tutaj>>)

 

Przyczyny depresji

 

Jak to się dzieje, że u niektórych z nas smutek zamienia się w depresję?

Większość problemów, jakie zaburzają nasz dobrostan psychiczny nie ma jednej tylko przyczyny.

Zazwyczaj znaczenie ma to, co dostaliśmy w spadku po naszych krewnych (przyczyny genetyczne), to co dzieje się w naszym organizmie (przyczyny biologiczne) i to, co wydarzyło nam się we wczesnych latach naszego życia (przyczyny psychologiczne, środowiskowe).

Również w przypadku depresji wszystkie te czynniki mogą grać rolę. Jeśli w naszej rodzinie ktoś chorował na depresję, mamy większą szansę zapaść na tę chorobę.

Biologia, czyli procesy, jakie zachodzą w naszym ciele wpływa na stan naszego umysłu. Depresja może być jednym z objawów innych chorób (w tym chorób układu krążenia, nowotworów czy zaburzeń hormonalnych).

Ogromne znaczenie mają także procesy chemiczne, jakie zachodzą w naszym mózgu. Neuroprzekaźniki, zwłaszcza  takie jak dopamina, serotonina czy noradrenalina związane są z naszym nastrojem. Jeśli zaczynają zawodzić, pojawić się może depresja. Dlatego lekarz psychiatra po stwierdzeniu objawów depresji najpewniej poda nam lek regulujący właśnie działanie neuroprzekaźników.

Psychoterapeuta zajmie się przede wszystkim aspektem psychologicznym: naszymi głęboko zakorzenionymi schematami, obejmującymi ciało, myśli i emocje.

 

Spirala depresji

 

To właśnie te schematy nakręcają spiralę depresji. To, co dzieje się w ciele, myślach i emocjach wzajemnie na siebie wpływa, sprawiając, że smutek zamienia się w dotkliwe poczucie bezsensu życia.

 

Ciało

Pierwsze objawy odczuwamy w ciele, ale często w ogóle tego nie zauważamy.

Najczęściej wstrzymujemy oddech, co pozbawia nas energii koniecznej do działania. Nasze ciało zamiera, traci swoją żywotność.

 

Myśli

Naszymi emocjami kierują nie tylko same zdarzenia, ile nasze przekonania o tych zdarzeniach. A to, jaką interpretację nadamy sytuacji zależy od naszych mocno utrwalonych wzorców.

Na przykład kiedy stracę pracę, mogę pomyśleć: to strasznie przykre, ale tak w życiu bywa, zdarza się, znajdę inną.

Ale mogę też wytoczyć przeciwko sobie ciężką artylerię:

nic mi się nigdy nie udaje.
Wszystkich zawodzę.
Dlaczego jestem taka beznadziejna?
Co jest ze mną nie tak?

Te “armaty” tkwią w nas zazwyczaj od bardzo dawna i czekają skwapliwie na odpowiedni moment, żeby włączyć się do akcji.

A wtedy wywołują lawinę myśli. Myśli, które wciąż na nowo odtwarzają tę samą historię naszej porażki, naszej nieadekwatności i beznadziei całej naszej egzystencji.

To historia, która obejmuje już nie tylko to jedno, smutne zdarzenie, ale całe nasze życie.

Emocje

Myśli wpływają na emocje a emocje wpływają na myśli. Nasz nastrój obniża się coraz bardziej.

Jednak największy problem stanowi to, że nie chcemy czuć tego, co czujemy. Odcinamy się od emocji, staramy się za wszelką cenę ich pozbyć. W efekcie żyjemy już niemal wyłącznie w naszej skołatanej głowie.

 

I znowu ciało, umysł, emocje…

Niewyrażone emocje szukają ujścia w inny sposób: pogłębiają się napięcia, bóle, rośnie poczucie wyczerpania i zamętu.

To z kolei wywołuje kolejne negatywne myśli i pogłębienie bólu.

Tracimy kontakt ze światem, z ludźmi dookoła, z własnym ciałem.

 

Zachowanie

Zmienia się nasze zachowanie. Zaczynamy odcinać się od ludzi i zajęć, które nas emocjonalnie karmiły. Rezygnujemy z naszych od źródeł wsparcia. Zamykamy się przed światem.

Spiralę spadkową może uruchomić którekolwiek  ogniw tego łańcucha, a każde nich wzmaga pozostałe.

 

Czy mam depresję?

 

Mam depresję czy nie? czy to depresja, czy po prost jestem smutna? Kiedy powinnam szukać pomocy?

Jeśli powyższy schemat jest ci znany, najpewniej masz skłonność do depresji i przeżywasz stany depresyjne.

Sama depresja może mieć różne oblicza. Od stanu znieruchomienia i całkowitej utraty kontaktu z rzeczywistością, przez tzw. depresję z objawami psychotycznymi (gdy pojawiają się urojenia, omamy, halucynacje) do znacznie lżejszych stanów, gdy czujemy pustkę, beznadzieję, zobojętnienie, znużenie, brak radości życia, odpływ sił, ale udaje nam się “jakoś” funkcjonować.

 

Objawy depresji

 

Granica między chorobą a przygnębieniem wcale nie jest ostra. Aby ułatwić diagnozę ustalono szereg objawów, które w zależności od tego w jakiej liczbie występują pozwalają zdiagnozować lekki (co najmniej 4), średni lub ciężki epizod depresji. Są to:

  • spadek nastroju
  • utrata energii
  • spadek aktywności
  • osłabienie koncentracji i uwagi
  • niska samoocena i wiara w siebie
  • poczucie winy
  • pesymistyczna ocena przyszłości
  • myśli lub czyny samobójcze
  • zaburzenia snu
  • zaburzenia łaknienia (spadek apetytu lub objadanie się)

Aby mógł być zdiagnozowany epizod depresji, objawy muszą utrzymywać się co najmniej 2 tygodnie. 

Wielu z nas dotykają stany depresyjne, które jednak nie spełniają kryterium epizodu depresyjnego, bo objawy utrzymują się krócej i nawracają co jakiś czas lub utrzymują się długo, ale mają mniejsze nasilenie (wtedy możemy mieć do czynienia z dystymią, czyli rodzajem depresji o łagodniejszym przebiegu).

Nie znaczy to, że powinniśmy rezygnować z pomocy, uważając, że już tak mamy.

 

Jak sobie radzić z depresją

 

Na początku dobrze jest zrobić badania, aby wykluczyć inne choroby. Zaleca się przede wszystkim badania w kierunku insulinooporności, zbadanie hormonów tarczycy, warto także oznaczyć sobie poziom witaminy D3.

Jeśli objawy depresji utrzymują się dłużej niż 2 tygodnie powinniśmy kontaktować się z lekarzem psychiatrą lub/i psychoterapeutą.

Jeśli lekarz psychiatra zdiagnozuje depresję, przepisze nam lek antydepresyjny. Leki zazwyczaj wygaszają po pewnym czasie objawy depresji – nastrój nam się poprawia i możemy lepiej funkcjonować. Przy cięższej depresji leczenie farmakologiczne może być niezbędne.

Równocześnie zalecana jest psychoterapia, która pozwala zająć się głębiej leżącymi przyczynami depresji. Dzięki niej możemy przepracowywać te mechanizmy w naszej osobowości, które rozkręcają i podtrzymują stany depresyjne.

Psychoterapia pomoże również wtedy, gdy mamy do czynienia z lżejszymi stanami depresyjnymi, nie spełniającymi kryterium epizodu depresyjnego. W gabinecie psychoterapeutycznym można pracować nad dławiącym poczuciem pustki, poczuciem braku sensu życia, brakiem energii, zobojętnieniem i bezradnością.

A jeśli już mieliśmy epizod depresji powinniśmy zadbać o profilaktykę, ponieważ depresja ma tendencję do nawracania.

Profilaktyka to na przykład zadbanie o autentyczne, satysfakcjonujące relacje z ludźmi – depresja karmi się samotnością, izolacją i poczuciem opuszczenie.

Profilaktycznie zadziała także ruch, który pogłębi nasz oddech i zmobilizuje energię.

Zalecaną i sprawdzoną metodą zapobiegania nawrotom depresji jest również regularne praktykowanie uważności (Mindfulness).

 

Depresja • Jak sobie radzić z depresją • Przyczyny depresji • Objawy depresji • Spirala depresji
Jak być sobą: odrzucone „ja”

Jak być sobą: odrzucone „ja”

 Chcemy być silni i autentyczni, mówić pełnym głosem to, co faktycznie czujemy, mieć głębokie relacje z ludźmi, żyć z sensem, dobrze się czuć w swoim ciele, śmiać się z głębi brzucha….

Zgadzamy się z dopingującymi  hasłami, które nakazują nam “być sobą”.

I… nie wiemy, dlaczego tak rzadko nam się to udaje.

 

Bonsai

Kiedy myślę o autentyczności przychodzi mi do głowy bonsai.
Drzewko przystosowane. Ładne.

Niepodobne jednak do tych, co to zamaszyście szumią na wietrze, mają zuchwałe gałęzie i mocne korzenie.

Jak to się stało, że czasem czujemy się bardziej jak bonsai, niż dziki i powabny … buk, dajmy na to?

Jak to się dzieje, że tracimy naszą spontaniczność i autentyczność?

“Ja” to proces

 

Przede wszystkim powiedzieć trzeba, że to, co nazywamy naszym “ja” to nie sztywna, skończona struktura, którą dostaliśmy raz na zawsze.

 “Ja” to raczej proces, który przez całe nasze życie kształtuje się w kontakcie z innymi.

Żeby nasze “ja” rozkwitło musi mieć na początku odpowiednie warunki.

 

Lustro

My, istoty ludzkie nigdy nie wiemy kim jesteśmy, dopóki nie spojrzymy na początku w lustro.

J. Bradshaw

Znasz ten eksperyment?

 

Ja jestem poruszona za każdym razem, gdy go oglądam.

Najpierw widzimy mamę w dobrej, zdrowej relacji z dzieckiem. Naturalnie z nim rezonuje, odzwierciedla jego reakcje, jest w żywym kontakcie.

Potem następuje właściwa faza eksperymentu: mama przybiera “kamienną twarz”.

Niemowlę na początku w różny sposób próbuje zaprosić ją do ich zwykłej wymiany, uśmiecha się, coś pokazuje. Gdy to nie przynosi rezultatu jest zdezorientowane. Potem wpada w rozpacz…(żadna z biorących udział w eksperymencie mam nie była w stanie dłużej wytrzymać tej sytuacji).

Ten eksperyment pokazuje, jak mama, a później oboje rodzice (lub inne osoby, które się nami opiekują) odzwierciedlają nasz obraz.

Są dla nas pierwszym lustrem.

Na ich twarzy szukamy akceptacji dla naszych pierwszych prób wyrażania siebie.

Sytuacja idealna

 

W sytuacji idealnej rodzice podziwiają nas, traktują nas poważnie, akceptują nasze uczucia i wyobrażenia.

Gdy są osobami spójnymi wewnętrznie i czują się bezpiecznie ze sobą i z innymi ludźmi, pozwalają nam na to, co jest konieczne dla właściwego kształtowania się naszego stabilnego, pełnego “ja”.

Przede wszystkim:

Pozwalają nam na bliskość i zależność.
Rodzice, którzy mają zaspokojone własne potrzeby bliskości dają nam czas i uwagę, których potrzebujemy w tym czasie ogromnie..

Pozwalają nam na wyrażanie złości.
Potrafią zaakceptować nasze uczucia a równocześnie postawić granice naszym agresywnym zachowaniom.

Pozwalają nam na dążenie do autonomii.
Nie reagują nadmiernym lękiem, smutkiem lub urazą na nasze pierwsze próby bycia samodzielnymi.

Pozwalają nam na to, żebyśmy podobali się sami sobie a nie na zaspokajali ich potrzeby i ambicje.

 

A co, jeśli nie jest idealnie…

 

Oczywiście wszystko to nie jest łatwe. Często nasi rodzice sami mają te potrzeby niezaspokojone. Nie potrafią nam dać tego, czego sami nie mają.

Wtedy niektóre aspekty naszego Ja mogą się dla nich okazać problematyczne.

Nasze próby wyrażania miłości mogą się wtedy spotkać z odrzuceniem.
Złość jest natychmiast karana.
Ciekawość zderza się z postawą obronną.
Wrażliwość z obojętnością.

Czasem brak akceptacji dla niektórych naszych aspektów przybiera subtelne formy.

Tata patrzy z radością na swoja córeczkę, kiedy ta wspina się po drzewach a bez zachwytu odnosi się do jej nieśmiałych prób wyrażania swojej kobiecości … Mama zawsze reaguje przestrachem, kiedy widzi jej łzy..

Odrzucone ja

 

Jest wtedy tak, jakbyśmy  zdecydowali, że pozbywamy się któregoś z pokoi w swoim domu. Ponieważ jednak nie możemy go usunąć ze względu na integralność całego budynku, zabijamy go deskami i udajemy, że go nie ma…

J. Kepner

W rezultacie te aspekty nas samych, które są odrzucane zostają zepchnięte do podświadomości.

Złość, potrzeba zaspokojenia ciekawości, pragnienie miłości, wrażliwości, uczucia związane z seksem – to te aspekty nas, które najczęściej są cenzurowane.

Nie możemy jednak na stałe usunąć tych emocji ze swego wnętrza, nawet jeśli udajemy, że ich tam nie ma…. Bywa, że czasem wybuchają w najmniej oczekiwanym momencie. Wtedy mówimy sobie: to nie byłem ja, nie wiem, co we mnie wstąpiło.

 

Po czym poznać “odrzucone ja”

 

“Odrzucone ja” może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Na przykład…

  • jesteśmy zbyt grzeczni. Często przepraszamy, rzadko o coś prosimy.
    Nigdy się nie złościmy.
    Często jest nam smutno.
  • Żyjemy jakby za szybą. Czujemy się inni. Mamy poczucie, że świat nas nie rozumie.
  • Skrycie gardzimy swoją kobiecością. Kojarzy nam się ze słabością, rozmemłaną emocjonalnością i nadwrażliwością. Bardzo sobie cenimy swoje “męskie” cechy.
  • Czujemy wewnętrzną pustkę. Życie nie ma dla nas sensu. Jesteśmy ciągle zmęczeni.
    Zastanawiamy się, czy nie mamy depresji.
  • Jesteśmy w ciągłym ruchu, w ciągłym działaniu. Nie do końca wiemy po co to robimy, czyje potrzeby tak naprawdę spełniamy, czego naprawdę chcemy w życiu.
  • Ciągle na nowo musimy udowadniać, że jesteśmy ok. Każde niepowodzenie czy krytyka wrzuca nas w udrękę poczucia całkowitej bezwartościowości.
  • Nie czujemy w pełni swojego ciała.
  • Żeby się rozluźnić, zacząć mówić swoim głosem, zatańczyć czy zaśpiewać potrzebujemy alkoholu lub innych używek (lub też nie potrafimy tego osiągnąć w ogóle)
  • Zbyt dużo jemy, zbyt dużo palimy, kompulsywnie uprawiamy seks.
  • Odczuwamy ból i inne fizyczne dolegliwości bez wyraźnej przyczyny.

Jak być sobą?

 

Odzyskiwanie swojego “odrzuconego ja” wymaga ciekawości i odwagi.

Prowadzi przez odkrywanie swoich prawdziwych potrzeb.

Sprawdzanie sztywnych przekonań, które dotąd definiowały nasz świat.

Odkrywanie głęboko ukrytych emocji.

Uwalnianie blokad w ciele.

To droga do coraz większej świadomości, integracji i zaprzyjaźniania się ze wszystkimi aspektami siebie.

 

Jak być sobą

 Jak to zrobić?

Dla mnie najlepsze ścieżki do odkrywania swojego „pełnego ja” to:

  • Introspekcja
    Jeśli wiemy, jak zadawać sobie właściwe pytania, obserwować swoje schematy działania, wchodzić w dialog ze swoimi wewnętrznymi głosami, badać swoje emocje i to jak przejawiają się w ciele) możemy każde zdarzenie naszego życia przekształcić w drogę do odkrywania siebie (zobacz na przykład: złość, smutek, praca z cieniem, jak wchodzimy w rolę ofiary?)
  • Psychoterapia 
    Nie zawsze sami zobaczymy swoje ”ślepe plamki”. Psychoterapeuta może stać się naszym lustrem i przewodnikiem. Pomaga odkrywać zapomniane potrzeby i emocje. W relacji z nim możemy badać, jak odbierani jesteśmy przez innych, szukać swojej prawdy i autentycznej ekspresji (więcej o psychoterapii tu i tu). 
  • Medytacja
    Właściwie praktykowana medytacja oparta na uważności pozwala zaprzyjaźniać się z różnymi, także mniej akceptowanymi aspektami siebie. Warunkiem jest nie traktowanie jej jako ucieczki od rzeczywistości, ale jako drogi do bycia z tym, co tu i teraz w nas się pojawia (więcej o medytacji tutaj).
  • Praca z ciałem
    Różne formy pracy z ciałem pozwalają na zwiększanie świadomości ciała, uwalnianie napięć, ekspresję emocji, które zostały w ciele zablokowane. Jednak dobrze jest wiedzieć, że sama ekspresja emocji, jeśli nie jest powiązana ze świadomością tego, z czym ta emocja jest związana przynosi zazwyczaj krótkotrwałe zmiany (tutaj o oddechu…).