Nie próbuj pokochać siebie… zbyt szybko.

………..

Usłyszałam kiedyś takie zdanie:

“Wiesz, czułem się wtedy jak mały Fiat, któremu włożono silnik Ferrari”.

Słowom tym towarzyszył ogromny smutek związany z utratą tego poczucia.
Ból, tęsknota, zgryzota…

Pomyślałam: “Najpierw trzeba by pokochać małego Fiata…”

Ale czy ktoś, kto zakosztował mocy silnika Ferrari łatwo się przestawi na jazdę z kompromitującym łoskotem i prozaiczną prędkością 80 km/h?

Silnik Ferrari

 

Nosimy w sobie idealną wersję samych siebie. Ona czasem dochodzi do głosu – zwykle w sprzyjających okolicznościach. To ten stan, kiedy coś nam się wyjątkowo uda, albo kiedy jesteśmy zakochani.

Wtedy w końcu jesteśmy tacy, jak zawsze chcieliśmy być.

Silni i zarazem wrażliwi. Dobrzy, ale nie naiwni. Rozsądni, ale z fantazją. Reagujący zawsze we właściwy, błyskotliwy i rezolutny sposób. Wspaniałomyślni i szczodrzy… Charakteryzujący się inteligentnym poczuciem humoru…

Wreszcie spełniamy nasze własne wyśrubowane oczekiwania.

Niestety najczęściej, gdy sytuacja się zmienia, nasz “idealny ja” więdnie i chowa się speszony. Uzależniony jest od specyficznych, cieplarnianych warunków.

A my znów pozostajemy pełni wątpliwości niepokojów. Bardzo sobą rozczarowani.

Czy można pokochać małego Fiata?

 

Obawiam się, że powiedzenie sobie wtedy po prostu “pokochaj siebie” może, oględnie mówiąc, nie zadziałać.

Nawet jeśli zbierzemy sporo rzeczowych argumentów (że małe Fiaty są urocze i stają się oryginalne, że przywołują czułe wspomnienia, że ładnie wpisują się w krajobraz polskich lasów i łąk).

Wszystko to blednie wobec koronnego argumentu: maluch to nie Ferrari…

Dlatego nie spiesz się. Zamiast zmuszać się do pokochania

Spróbuj najpierw siebie poznać

Pierwszym krokiem jest ciekawość.

 Przyglądasz się sobie z ciekawością, otwartością i odrobiną czułości. Starasz się zrozumieć.

Nie oceniasz, nie krytykujesz.

Patrzysz na siebie jak na interesujący, choć może trochę kontrowersyjny obraz stworzony przez przyjaciela (te słowa zostały pogrubione nie przypadkiem).

Zauważasz odczucia i myśli, które się pojawiają.

Na przykład:
“Kiedy ktoś mnie skrytykuje czuję się jakby coś mnie chwytało za gardło, a w klatce piersiowej mam ciężar… Myślę: idiotka ze mnie.. ”

Możesz zbadać, jak na ciebie wpływają słowa, które sobie powtarzasz w myślach

Możesz wypróbować jakieś inne (zgodnie z maksymą: ”uważaj jak do siebie mówisz, TY tego słuchasz”).

Możesz zastanowić się w jakich sytuacjach takie odczucie się powtarza.

Może pamiętasz przy kim tak się czułeś kiedyś w przeszłości?

 

Ze świadomością przychodzi zmiana

 

Zaczynamy zauważać swoje nawykowe działania, automatyczne reakcje, które już nam nie służą.

“A, to ja tak mam!”

Niektóre nasze nasze reakcje zaczynają się zmieniać (niektóre zostaną – czasem samo zrozumienie nie wystarczy i być może trzeba nad czymś popracować głębiej).

Stajemy się bardziej autentyczni.

I wtedy może się zdarzyć zabawna rzecz.

Możemy coraz częściej odkrywać, że silnik Ferrari cały czas jest pod maską. Może trzeba po prostu przeczyścić styki, zmienić olej…

I pojedziemy dalej w najlepszej możliwej wersji siebie.

 

freestyle

 

“Jeśli pragnę się zmienić, to pozostając sobą, sobą inaczej, a nie stając się kimś innym niż ja sam”.

Paradoksalna teoria zmiany, Arnold Beisser

“Nie musimy niczego zdobywać. Wszystko, czego potrzebujemy, wszystkie siły i możliwości mamy już w sobie, od zawsze. Trzeba je tylko odkryć.”

Wojciech Eichelberger