Przypuszczenia to fantazje, które tworzymy, żeby usunąć z naszego życia wszelką niepewność.

Schemat może wyglądać tak:
nie dostajemy odpowiedzi na maila (czekamy już trzy dni i nic).

Po kilku dniach iskierka niepokoju popycha nas do przejrzenia w myślach myślach historii kontaktów z adresatem. W czym zawiniliśmy? Co zrobiliśmy nie tak? Nieznośna chwila niepewności nie trwa zbyt długo, bo zazwyczaj dość szybko znajdujemy wyjaśnienie: wymyślamy je sobie.

Niepewność może zostać zamieniona wtedy np. na bardziej znajome uczucie smutku i przygnębienia. Znów może włączyć się nasz żałobnie smutny głos wewnętrzny upewniający nas, że wszystko popsuliśmy…

Trwamy więc w stanie obniżonego nastroju.
Po tygodniu nasza zabiegana znajoma odpowiada na maila – i cała historia pęka jak bańka mydlana.

Wkrótce znów konfrontujemy się z czyimś mało subtelnym komentarzem, nieszczególnie serdecznym powitaniem, brakiem wystarczającego entuzjazmu dla naszej propozycji.

I schemat się powtarza.

 

Alternatywna rzeczywistość

Czyli:

snujemy domysły. Mamy teorię. Rodzi się w nas podejrzenie. Zakładamy, że…, Martwimy się o..

W naszej głowie ciągle tworzymy barwną, alternatywną rzeczywistość. Obsadzamy role, piszemy dialogi i wkładamy je w usta naszych partnerów, przyjaciół, współpracowników, rodziców, klientów..

Każda sytuacja, która nie jest dla nas do końca jasna pada łupem naszego dzikiego, kreatywnego umysłu.

Gdyby to była tylko niewinna spekulacja myślowa – nie byłoby problemu.
Ot, ćwiczenie wyobraźni.

Prawdziwy problem leży w tym, że wierzymy w nasze historie.

I że idą za nimi prawdziwe emocje.

Po co nam to?

 

Nasz umysł bez przerwy stara się ustawić w jakimś kontekście.

Mamy potrzebę, żeby wszystko zrozumieć, wszystko wyjaśnić. Nie jest przy tym istotne, aby wyjaśnienie było prawdziwe – najważniejsze, to pozbyć się niepewności.

Wtedy czujemy się bezpiecznie.

Zastępujemy w ten sposób potrzebę komunikacji, bo często nie mamy odwagi, żeby zadawać pytania.

 

Stosujemy przy tym założenia i strategie, które komplikują nam życie.

Oto niektóre z nich:

 

1. Inni ludzie myślą tak samo jak my

 

Właściwie wiemy, że się od siebie różnimy. Ale kiedy kreujemy nasze przypuszczenia rzadko bierzemy to pod uwagę.

Tymczasem historie, które tworzymy przefiltrowane są przez naszą wrażliwość i sposób postrzegania. Motywy innych ludzi często możemy zrozumieć tylko do pewnego stopnia, jeśli pokrywają się z naszym doświadczeniem, czy rozumieniem świata.

  • A oto niezbyt przyjemny skutek tego, że wkładamy w głowy innych ludzi nasze poglądy:
    jeśli sami patrzymy na siebie bez wyrozumiałości, wydaje nam się inni postrzegają nas równie surowo.

 

2. Inni ludzie świetnie nas rozumieją i wiedzą, czego chcemy

 

Bardzo częstym założeniem jest, że inni wiedzą, czego chcemy i w związku z tym nie musimy już tego komunikować.

Jest to klasyczny przykład nieporozumień w związkach: zakładamy, że nasz partner wie, czego pragniemy – przecież zna nas tak dobrze. Jeśli nie udaje mu się zgadnąć, czujemy się zranieni.

 

3. Inni ludzie często o nas myślą i nieustannie nas oceniają

 

Smutna (?) prawda jest taka: niestety, nie jesteśmy tacy wyjątkowi, jak nam się wydaje.

Często nie całkiem świadomie zakładamy, że jesteśmy w centrum zainteresowania innych osób. Myślimy, że przyglądają się naszemu życiu, analizują nasze potknięcia, osądzają nas.

Tymczasem inni (jeśli nie są naszą mamą, świeżo zakochanym partnerem, lub zagorzałym i złośliwym wrogiem) rzadko poświęcają nam wyjątkowo dużo uwagi.

Ciekawych wyliczeń dokonała National Science Foundation. Wynika z nich, że ludzie mają średnio ponad 50 000 myśli w ciągu dnia. Oznacza to, że nawet jeśli ktoś myśli o nas 10 razy w ciągu dnia, stanowi to tylko 0,02% całości jego dobowych przemyśleń.

Pewnie trochę mniej, niż się spodziewaliśmy..

Zazwyczaj filtrujemy rzeczywistość przez własne “ja” w tak dużym stopniu, że większość rzeczy, o których myślimy ma związek z “ja”, albo “moje”.

Oznacza to, że jeśli nie zrobiliśmy czegoś, co bezpośrednio wpływa na życie innej osoby, prawdopodobnie nie poświęci nam ona zbyt wiele uwagi.

 

4. Martwienie się pomaga w rozwiązywaniu problemów

 

Po co właściwie się martwimy?

Logika wskazywałaby, że jest to zwykła strata energii, bo jeśli nasz czarny scenariusz się sprawdzi, to martwienie się w żaden sposób nie pomoże go uniknąć.
Moglibyśmy przecież od razu przejść do działań mogących poprawić sytuację.

A jeśli się nie sprawdzi, to cierpimy na marne.

Jednak martwienie się może dawać nam poczucie kontroli. To pewien rodzaj magicznego myślenia – mamy wrażenie, że faktycznie zajmujemy się problemem. Może też być uważane przez nas za wyraz troski, jakby w pewnych sytuacjach po prostu nie wypadało się nie martwić.

 

twain

 

Co można z tym zrobić?

 

Alternatywna rzeczywistość w naszej głowie jest bardzo wciągająca.

Może nam przynieść wiele bólu, niepokoju, dyskomfortu. Odrywa nas też od tego, co dzieje się tu i teraz, czyli od naszego prawdziwego życia.

 

Poniżej garść pomysłów, jak wpuścić w nasz zapracowany umysł trochę przestrzeni.

 

  1. Zostaw trochę miejsca na niepewność. Przyglądaj się jej. Badaj. Nie twórz gorączkowo odpowiedzi na wszystkie pytania.
  2. Pamiętaj, że Twoje odpowiedzi mogą nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
  3. Znajdź odwagę, żeby zadawać pytania.
  4. Bądź świadomy tego, że inni mogą zupełnie inaczej postrzegać rzeczywistość.
  5. Bądź ciekaw innych ludzi.
  6. Pamiętaj, że wyjątkowi jesteśmy głównie dla nas samych.
  7. Naucz się pięknie prosić i proś o to, czego chcesz.
  8. Zbadaj, do czego jest Ci potrzebne jest martwienie się. Jeśli to wyraz troski i zaangażowania, to może jest sposób, żeby wyrazić je inaczej?
  9. Naucz się wykrywać pierwsze sygnały zagłębiania się w zmartwienia. Spróbuj ucinać te myśli kiedy są jeszcze „młode i nieśmiałe”. Zrób coś, na co masz wpływ.
  10. Traktuj swoje fantazje jak interesujący film. Zachowaj dystans.