5 powodów, dla których warto być ofiarą

5 powodów, dla których warto być ofiarą

„Użalanie się nad sobą  jest jednym z najbardziej destrukcyjnych z niefarmaceutycznych narkotyków; jest wciągające, daje chwilową przyjemność i oddziela ofiarę od rzeczywistości. „

John W. Gardner

Jeśli podejrzewacie, że tytuł jest prowokacyjny, to macie rację.

Bo czy ktoś z nas z pełną świadomością wybrałaby rolę ofiary?

Zakładam, że większość wolałaby raczej być silna. Niezależna. A nawet zołzowata. Bezradność, bezsilność, zależność nie są dziś w cenie.

A jednak dla wielu z nas rola ofiary staje się strategią na życie. I wydaje się, że przynosi nam ona pewne korzyści.

Chciałabym się temu przypatrzyć, bo ze swojego doświadczenia wiem, że nie zawsze dostrzegamy w sobie podobne schematy. Ja, gdy dowiedziałam się kiedyś, że wchodzę w rolę ofiary byłam szczerze zaskoczona…
Ale uświadomienie sobie tego było początkiem zmiany.

Skąd się to bierze?

 

Takie postawy tworzą się w dzieciństwie, kiedy twórczo przystosowujemy się do sytuacji. Wtedy pomagają nam poradzić sobie z tym, co trudne. Niestety, później ciągniemy je za sobą, chociaż dawno nam już nie służą.
To trochę tak, jakbyśmy zabierali swojego starego pluszowego misia na spotkanie biznesowe. Albo na randkę.

U podstaw naszych programów leżą nasze stare przekonania i wierzenia.

A im można się przypatrywać.
Dostrzegać przyrdzewiałe nawyki.
Podważać zasuszone opinie.

A później powoli uwalniać się z tego, co nam już nie służy.

Bezbronne dziecko w nas

 

Trzeba tu zaznaczyć, że czasem każdy z nas wchodzi w rolę ofiary, bo każdy z nas ma w sobie tę delikatną część, która jest niewinna, wrażliwa oraz w potrzebie: bezbronne wewnętrzne dziecko.

Jeśli zazwyczaj ustępuje pola dorosłemu – nie ma problemu.

Gorzej, kiedy staje się naszym codziennym kostiumem, przyciasnym już i niewygodnym.

Co to znaczy “być ofiarą”?

 

Ofiara jest przekonana, że nie ma kontroli nad swoim życiem.
Wydaje jej się, że świat i okoliczności są przeciwko niej, w związku z czym często pogrąża się w smutku i żalu nad sobą. Przyjmuje postawę typu “Nie uda mi się”. Czuje się wybrakowana, niezdolna do działania, zbyt słaba by samodzielnie zmagać się z życiem.

Przyjmuje przy tym zazwyczaj założenie, że “świat powinien być sprawiedliwy” – a jest to (niestety;) dziecięcy punkt widzenia…

 

2..Rossetti_lady_lilith_Fanny Cornforth

Mały test ofierzastości

 

Proponuję mały test ofierzastości.

Czy któraś z tych sytuacji wygląda dla Ciebie znajomo?
(przykłady dotyczą kobiet, ale wśród mężczyzn ten model zachowania również jest częsty).

 

  • Czujesz się niekochana, zaniedbana i pokrzywdzona. Bliscy nie doceniają Cię tak, jak na to zasługujesz. Rozmyślasz o tym, czego dla Ciebie nie zrobili, o czym zapomnieli. Gdyby się zmienili, wykazali więcej wsparcia, miłości i troski wszystko wyglądałoby inaczej. To budzi Twoją w pełni usprawiedliwiona złość. Jesteś ironiczna. Osądzasz. Obwiniasz. Płaczesz.
  • Nie wychodzi Ci się z pracą. Znowu porzuciłaś w połowie nowy projekt. Masz masę pomysłów, ale z ich realizacją jest gorzej. Przecież może się nie udać! Co wtedy powiedzą mama, mąż, przyjaciółka z liceum? Potrzebujesz całkowitej akceptacji, zapewnienia, że to, co robisz jest świetne. Uważasz, że inni powinni Ci pomóc, wspierać Cię, chwalić, dodawać odwagi. Nie mozesz znieść krytyki. Jesteś niezwykle wrażliwa..
  • Ciągle wszystkich wyręczasz, poświęcasz się, ratujesz z opresji. Aż w końcu masz dość. Dlaczego nikt nie zadba o Ciebie? Dlaczego nikt nie wykazuje należytej wdzięczności? Popadasz w melancholię, czujesz, że Twoje życie zmierza donikąd.
  • Uważasz, że nic Ci nie wychodzi, do niczego się nie nadajesz, kompletnie nie widzisz przed sobą perspektyw. Żalisz sie przyjaciołom, rodzinie i znajomym. Na każdą sugestię z proponowanym rozwiązaniem  odpowiadasz  „Tak, ale to nie będzie skuteczne bo…”

 

I jak? Czy miewasz epizody ofierzastości? A może weszłaś/ wszedłeś w rolę ofiary na całego?

Jeśli tak jest, lub jeśli znasz kogoś takiego, przeczytaj, co kryje się za strategią ofiary.

I co nam ona daje, a co odbiera.

Odpowiedzialność

 

Co łączy te wzorce zachowań?
Przede wszystkim rezygnacja z odpowiedzialności za własne życie. Przekazanie jej w ręce innych. To inni mają nam zapewniać opiekę i wsparcie – fizyczne, lub/i emocjonalne. Zdajemy się na ich łaskę – bez ich uznania, pomocy, bezwarunkowego zrozumienia – więdniemy. Nie wierzymy, ze jesteśmy w stanie sami się o siebie zatroszczyć, rozwiązać swoje problemy.

Co nam to daje?

 

Każde destruktywne działanie zazwyczaj coś nam daje. I w tym przypadku znajdziemy kilka niewątpliwych korzyści. Oto 5 powodów, dla których warto być ofiarą.

 

  1. Odpowiedzialność bierze na siebie ktoś inny.
    No cóż, wzięcie odpowiedzialności za swoje życie to ciężka praca, trzeba podejmować trudne decyzje i … często faktycznie nie jest to łatwe. Łatwiej pozostawić trudne wybory i niewdzięczne działania komuś innemu. Mamy spokój.
  2. Dostajemy uwagę i usprawiedliwienie.
    Zawsze możemy nazbierać trochę głasków od innych. Martwią się o nas.. Potwierdzają, że faktycznie mamy powody, żeby czuć się tak, jak się czujemy. Czasem wyciągną pomocną dłoń. Zrobią coś za nas. Zaopiekują się.
  3. Czujemy się uprawnieni do specjalnego traktowania.
    Wydaje nam się, że zasługujemy na specjalną dawkę współczucia, dobroci, wyrozumiałości, bo to co nam się przytrafia jest wyjątkowe (czasem nawet konkurujemy z innymi o palmę pierwszeństwa w byciu najbardziej pokrzywdzonym).
  4. Nie musimy podejmować ryzyka.
    Ponieważ rzadko podejmujemy działania i wyzwania, nie ryzykujemy porażki, czy odrzucenia.
  5. Czujemy, że mamy rację.
    A inni nie mają… Przyjemne uczucie.

 

ofiara2

 

Korzyści niewątpliwie są i mogą nas trzymać w objęciach przez długi czas, nawet przez całe życie. Dla równowagi spójrzmy więc, co tracimy pozostając w tej roli.

Co tracimy będąc ofiarą?

 

  • Nie realizujemy swojego potencjału w pracy.
    Jest to niemożliwe bez wzięcia odpowiedzialności za konkretne zadania i doprowadzania ich do końca. Żeby odnosić sukcesy w pracy musimy być częścią rozwiązania, nie częścią problemu.
  • Nie osiągamy pełni w związkach.
    Gdy nastawieni jesteśmy na branie, z wielkim trudem przychodzi nam dawanie bez poczucia krzywdy. Bywa, że nie potrafimy obdarzać innych bezinteresownym uczuciem. Nie komunikujemy się w otwarty sposób, bo boimy się odrzucenia i krytyki. To zaburza równowagę w każdej relacji.
  • Nie jesteśmy traktowani poważnie.
    Traktuje się nas bardziej jak dzieci, niż jak partnerów.
  • Wstydzimy się.
    Czasem nie uświadamiamy sobie w pełni swojej roli, często nie chcemy się do niej przed sobą przyznać. Ale pod spodem często kryje się ogromny wstyd, a nawet pogarda dla siebie samych, dla swojej zależności i bezsilności.

 

Ciężki kaliber, prawda?

Dlatego często w życiu ofiary przychodzi moment, gdy bardzo chce coś zmienić.

Pierwszym krokiem do tego jest zauważenie swoich wzorców i nawyków.
(to trochę jak przyznanie się przed sobą: nazywam się …… i wchodzę w rolę ofiary;).

A później możemy zacząć proces odzyskiwania odpowiedzialności za własne życie.

 

1.ilustracja: kiera.chan
2. Dante Gabriel Rossetti, Lady Lilith

 

 

Miłość zaczyna się od brania

Miłość zaczyna się od brania

Miłość zaczyna się od brania – takie nieco kontrowersyjne stwierdzenie usłyszałam kiedyś na szkoleniu dotyczącym relacji.

I jeszcze:

w związku najważniejsze i zarazem najtrudniejsze do powiedzenia jest słowo PROSZĘ.

Powiedzieć PROSZĘ  z miłością, godnością, otwartością, bez fałszywego wstydu i tłumaczenia się  – to sztuka.

 

Dlaczego tak trudno jest prosić?

 

Niektórzy z nas nie proszą, bo głęboko w środku są przekonani, że nie zasługują.
Nie zasługują na pomoc. Nie zasługują na zainteresowanie. Nie zasługują na miłość.
Biorą to, co im się dostanie.

Jest też druga grupa, która z pozoru wydaje się inna.

To ci z nas, którzy zawsze sobie radzą. Uważają, że nie można innym zawracać głowy swoimi problemami. Co więcej, czasem wzbraniają się z całych sił przed przyjęciem czegokolwiek.

Często bywa, że równocześnie chętnie pomagają innym. Wydają się silni, odpowiedzialni i zawsze można na nich polegać. Prawdopodobnie już od dziecka dzielnie zmagali się z rzeczywistością. Opiekowali się trójką młodszego rodzeństwa, w wieku sześciu lat sami jeździli tramwajem przez pół miasta, mając dziewięć lat codziennie sprzątali mieszkanie na błysk, żeby mama była zadowolona…  

Teraz przekonani są, że robią ludziom przysługę, nie prosząc ich o pomoc.

Absolutnie nigdy nie są dla nikogo ciężarem.

 

Wielu z nich to zamaskowani członkowie pierwszej grupy (“Nie zasługuję”).

 

Wymiana emocji (bezcenne)

 

A co na to ich bliscy – rodzina, partnerzy, przyjaciele?

Być może mają się całkiem nieźle, jeśli należą do osób, które nie potrafią, lub boją się dawać. Wtedy taki układ działa i ma się dobrze.

Ale może też być zupełnie inaczej.

 

Dawanie i branie to wymiana, w której emocje są równie ważne, jak wymierne korzyści.

 

Zwykle kiedy kogoś lubimy (a tym bardziej, jeśli kogoś kochamy), chcemy go obdarowywać. Dawanie, jak wiadomo, czyni życie szczęśliwszym (pod warunkiem, że nie utknęło się sztywno w roli ratownika). Podobno zwiększa poczucie satysfakcji z życia, daje poczucie sensu, zwiększa poczucie kompetencji, poprawia nastrój, a nawet redukuje stres… (nie wspominając już o ważnych dla wielu aspektach duchowych).

Wygląda więc na to, że kiedy pozwalasz komuś sobie pomóc, właściwie wyświadczasz mu przysługę.

(Amerykański polityk Tip O’Neill powiedział nawet: Jeśli chcesz zrobić z kogoś swojego przyjaciela, poproś go o przysługę).

 

A jeśli jesteś osobą, która nigdy niczego nie chce przyjąć, albo nigdy o nic nie prosi?

 

Cóż, nie dajesz bliskim szansy, żeby się wykazali swoją wspaniałomyślnością, szczodrością, kompetencją, poczuciem sprawczości. Nie mogą pokazać swojej siły. W pewnym momencie mogą poczuć się zranieni i sfrustrowani.

.

Odwaga i zaufanie

 

Ale jest jeszcze jeden ważny aspekt.

Proszenie oznacza otwarcie się, odsłonięcie. Pokazanie swojej bardziej wrażliwej, słabszej, delikatniejszej strony. Oznacza zaufanie drugiej osobie. Porzucenie pełnej kontroli. W tym sensie może być aktem odwagi – rozwala pancerz, jaki sami sobie założyliśmy dawno temu.

Proszenie jest ogromnie ważną częścią budowania wszelkich relacji. “Pomożesz mi?” oznacza w pewnym sensie “Mogę ci zaufać?”. Pozwala zbudować silniejszy, intymny kontakt.

 

Jak pięknie prosić?

 

Sztuka proszenia wcale nie jest łatwa. Żeby pięknie prosić, trzeba sobie wziąć do serca kilka ważnych zasad.

 

  • W pełni zaakceptować, że ktoś może odpowiedzieć “nie”. I prosić w taki sposób, żeby czuł, że ma to prawo, a nie jest przez nas emocjonalnie szantażowany.
  • Wyzbyć wstydu. Kiedy prosimy kuląc się ze wstydu, wysyłamy przekaz: masz nade mną władzę.
    Chodzi o proszenie z wdzięcznością.
  • Unikać błagalnego tonu. Proszenie jest aktem intymności i zaufania, błaganie o pomoc jest desperacją.
  • Nie liczyć punktów: ty mi pomogłaś, teraz ja pomogę tobie…
  • Najlepiej działa autentyczność z domieszką humoru – trudne, ale ćwiczenie czyni mistrza;)

 

Jeśli nauczymy się prosić i odczuwać wdzięczność, będziemy tworzyć głębsze, bardziej intymne więzi z ludźmi.