Bieganie i medytacja – jak przetrwać trudne początki

Bieganie i medytacja – jak przetrwać trudne początki

Dla mnie decyzja, żeby zacząć biegać nie była łatwa. Bieganie wydawało mi się nudne, zbyt modne i zdecydowanie nie na moje siły. Nie bardzo mogłam wyobrazić sobie siebie w obcisłym ubraniu i słuchawkach na uszach przemierzającą osiedlowe uliczki.

Ale kiedyś, w trudnym dla mnie momencie otrzymałam następującą radę: biegaj, albo pływaj 3 razy dziennie, nie mniej niż 20 minut.

Wybrałam bieganie. Choć z umiarkowanym entuzjazmem.

Zaczęłam powoli: minuta biegania, minuta spaceru. Bez wielkiego wysiłku. Bez specjalnego stroju. W najtańszych butach. W pobliskim lasku, gdzie można biegać wśród drzew i słuchać, jak ptaki krzyczą wiosną.

Ku mojemu zaskoczeniu okazało się to prawdziwą radością, kopalnią dobrej energii i łatwo dostępnym lekarstwem wspomagającym radzenie sobie ze smutkiem i niepokojem. Poza tym okazało się, że bieganie można połączyć z praktykowaniem uważności (klik).

Dlatego powyższą cenną radę przekazuję dalej – może ciebie też zainspiruje?

A wiosna to dobry moment, żeby zatroszczyć się o swoje ciało.

 

Zapominamy czasem o ciele, kiedy chcemy się rozwijać wewnętrznie, czy duchowo. Siedzimy w głowie, a ciało traktujemy jak źle opłacanego robotnika w epoce rewolucji przemysłowej, który ma dla nas pracować przez 12 godzin dziennie.  A przecież ciało i umysł są połączone. Jedno wpływa na drugie. 

Zaniedbane, opuszczone ciało staje się łatwym łupem nie tylko dla wirusów, ale na przykład dla Wewnętrznego Sabotażysty.

A ciało, którego potrzeb słuchamy potrafi nam się odwdzięczyć. Sprawia, że umysł szybciej się otwiera a emocje łatwiej odczytać, bo tak intensywnie odczuwamy je w sercu, brzuchu, gardle, plecach. Ruch może sprawić, że poczujemy szczęście w każdej komórce ciała (to ten rodzaj szczęścia, który sprytnie omija głowę, razem z jej dramatycznymi historiami).

 

Bieganie i medytacja

 

Żeby zadbać o ciało, trzeba najpierw otworzyć się na jego potrzeby, posłuchać go. A ono czasem chce się poruszyć, czasem uspokoić.
Dlatego dzisiaj będzie nie tylko o bieganiu i ale także o medytacji. 

Sakyong Mipham Rinpocze (nauczyciel buddyzmu i przywódca linii Shambhali) napisał książkę “Running with the mind of Meditation”, w której łączy oba tematy.

Dzisiaj z tej właśnie książki o tym, jak zacząć biegać i jak zacząć medytować.

 

bieganie_ m_2

 

Rozpocząć z łagodnością

 

Zarówno w bieganiu, jak i w medytacji początek może być największym wyzwaniem. Jest tak trudny, bo próbujemy zmienić swoje nawyki – w przypadku biegania są to nawyki ciała, w przypadku medytacji – nawyki umysłu.

W obu przypadkach musimy mieć jasność, że to jest właśnie coś, co naprawdę chcemy robić.

I co ważne: dlaczego chcemy to robić.

Kiedy rozpoczynamy bieganie nasze ciała są napięte i męczymy się łatwo. Nie uda nam się przetrwać tej pierwszej, nieco żmudnej fazy bez sporej porcji determinacji i wysiłku. Musimy tu znaleźć złoty środek. Jeśli się przetrenujemy – zrezygnujemy szybko, zmęczeni i zniechęceni. Jeśli będziemy zbyt wygodni, nigdy nie rozwiniemy praktyki.

Dlatego na początku najlepiej jest niezbyt długie odcinki biegu wplatać w szybki marsz. Nie forsować się zanadto, wtedy bieganie nie stanie się przytłaczające.

I dobrze jest pamiętać o tym, że nawet po pewnym czasie początek biegu bywa najtrudniejszy. Nasze ciało i system nerwowy powoli przełączają się z trybu siedzącego do aktywności – “nerwy w ciele muszą się znowu obudzić”.

 

A w medytacji…

początkowa faza jest trudna z innego powodu – tu zaczynamy zwalniać.

Kiedy po raz pierwszy siadamy i zaczynamy medytować umysł jest bardzo poruszony. Teraz zachęcamy go, żeby poruszał się wolniej. Na początku możemy czuć się zniecierpliwieni, albo podekscytowani – to dlatego, że nasz umysł nie przyzwyczaił się jeszcze do nowej prędkości.

Lenistwo

 

Może nie będzie specjalnie zaskakujące, jeśli wyjawię, że kiedy zaczynamy biegać, albo medytować, jedną z największych przeszkód jest lenistwo. Może ono przyjmować różne formy. Jedną z nich jest ten przyciężki stan, kiedy nie możemy oderwać się od telewizora, albo kanapy.

W tym przypadku pomaga mały “rozbieg”. Może być to nawet przebranie się w odpowiedni strój, czy porozciąganie się.

A w przypadku medytacji?

Spróbujmy posiedzieć i poobserwować swój oddech choćby przez 5 minut – to może nas wybić ze stanu rozleniwienia.

Co ciekawe, istnieje jednak jeszcze inna forma lenistwa, której zwykle wcale z lenistwem nie kojarzymy. To zabieganie, bycie zajętym czymś przez cały czas. W całym tym zaaferowaniu nie możemy zaleźć ani chwili, żeby iść pobiegać, albo pomedytować.

Nie potrafimy zrobić sobie przerwy. Otworzyć się na przestrzeń.

Warto się wtedy zastanowić, przed czym  w to zaoferowanie uciekamy.

 

Początki mogą być trudne, ale po ich przejściu…

czeka na nas nagroda – czujemy intensywniej, przeżywamy mocniej i bardziej świadomie. Życie pulsuje w nas i wokół nas.

 

P.S. A tu o tym jak w inny jeszcze sposób możemy zadbać o ciało i umysł:

Jak nie zajadać emocji? Świadome gotowanie, uważne jedzenie. Warsztat łączący praktyczne gotowanie według 5 przemian z praktyką uważności.

 

 

Medytacja dla początkujących – 7 rzeczy, o których warto pamiętać

Medytacja dla początkujących – 7 rzeczy, o których warto pamiętać

Zauważam, że wiele osób zainteresowanych jest medytacją.
Kiedy opowiadam im o tym, co to jest i co może zmienić w ich życiu mówią: “powinnam spróbować..” i “właśnie coś takiego by mi się przydało”.

Jednak decyzja, żeby zacząć często się trochę odwleka i rozmywa.

Znam też osoby, które już spróbowały i wiedzą, że warto, ale trudno im zachować regularność.
Myślę, że to dlatego, że medytacja jest rodzajem treningu (trenujemy co prawda umysł, nie ciało, ale zasada jest podobna).
A wiadomo jak bywa z treningami – motywacja może się z czasem nieco nadwątlić.

Dla wszystkich, którzy mają podobne trudności kilka porad, jak sobie pomóc, kiedy zaczynamy medytować.

 

1. Zastanów się “Dlaczego” ?

 

Po co chcę medytować?
Dobrze zadać sobie to pytanie na początku.
A potem odpowiadać na nie za każdym razem, kiedy zaczynamy sesję.

Jeśli nie potrafimy znaleźć odpowiedzi, oznacza to, że dobrze byłoby odświeżyć inspirację, bo jak wszystko, może ona po pewnym czasie wyblaknąć. A bez inspiracji trudno zdobyć się na pewien wysiłek, którym medytacja niewątpliwie jest.

Inspirację może podkręcić dobra książka (o medytacji pięknie piszą Pema Cziedryn, Sakyong Mipham Rinpocze, Jon Kabat-Zinn).
Pomaga rozmowa z kimś, kto medytuje.
Pomaga też dobry warsztat czy program, zwłaszcza taki, gdzie mówi się nie tylko o redukcji stresu, ale także o głębszych efektach, jakie taka praktyka może przynieść.

(A tu kilka słów ode mnie – może też się przyda;): 10 powodów, dla których warto medytować ( i jeden skutek uboczny)

 

2. Lepiej krótko niż wcale

 

Na zdjęciach ilustrujących teksty o medytacji często widać osoby, które sprawiają wrażenie pogrążonych w rodzaju błogiego letargu. Jakby osiągnęły jakiś specjalny stan, w którym można tkwić godzinami w bezruchu (a wokół góry, chmury i przepaście).

Nie wiem, co odczuwają osoby na zdjęciach, ale mogę powiedzieć, że często na początku wcale nie jest łatwo tak “po prostu siedzieć” przez dłuższy czas. Nie jest to aktywność do której jesteśmy przyzwyczajeni. Możemy odczuwać przyjemność, ale może też pojawić się nuda, niewygoda, frustracja. I nie ma w tym nic dziwnego, czy złego.

Dlatego rada dla osób, które zaczynają jest taka: starajcie się medytować regularnie, ale niezbyt długo. Można zacząć nawet od 10 minut i czas ten stopniowo wydłużać.

 

3. Uczyń medytację swoim nawykiem

 

Podobno potrzeba 21 dni, żeby uczynić coś swoim nawykiem.
Potem, jeśli tej czynności nie zrobimy, będziemy się czuć jakbyśmy nie umyli zębów;)

W ustanawianiu nawyku pomaga ustalenie stałej pory, o której będziemy medytować. Chodzi więc o to, żebyśmy postarali się wstawić medytację w swój plan dnia.

Tu jeszcze mała uwaga.
Wiele osób zastanawia się, czy lepiej medytować rano, czy wieczorem?

Najprostsza odpowiedź: kiedy masz na to przestrzeń. Poranna medytacja ma wiele zalet, ale jeśli musielibyśmy próbować upchnąć nasze 10-30 minut między owsianką i myciem głowy to lepiej znaleźć chwilę wieczorem, kiedy grafik jest mniej napięty.

 

4. Zadbaj o otoczenie

 

Dobrze jest zaleźć ciche, spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Zadbać o to, żeby nie panował tam bałagan.
Wtedy łatwiej nam będzie się wyciszyć.

A co, jeśli mamy za oknem hałaśliwą ulicę i w żaden sposób nie możemy nic z tym zrobić?

Nic strasznego. Chociaż łatwiej jest na początku medytować w ciszy, to dźwięki są częścią naszego doświadczenia i mogą przywoływać nas do chwili obecnej. Nie trzeba z nimi walczyć, wystarczy je zauważać.

Tak samo możemy potraktować wszystkie inne “rozpraszacze”.

 

5. Nie próbuj pozbyć się myśli

 

Spotkałam się kilka razy z pytaniem: jestem tak rozproszona, ciągle przychodzą mi do głowy jakieś myśli. Czy ja jeszcze medytuję?

Medytacja nie polega na próbie wyeliminowania wszystkich myśli. Nie chodzi o to, żebyśmy próbowali polować na nie, strzelając do nich, jak do kaczek. Myślenie to zwykła aktywność naszego umysłu. To normalne, że na początku myśli zalewają nas ogromną falą, bo kiedy zaczynamy medytować w końcu je zauważamy.

Istotne jest, żeby starać się zauważać kiedy odpływamy w fantazje i z łagodnością powracać do chwili obecnej.

 

6. Właśnie: z łagodnością

 

Napominamy się.
Kontrolujemy.
Mówimy sobie rzeczy typu: “kurcze, jestem beznadziejna, czemu nie mogę się w końcu uspokoić i wyciszyć. Na pewno wszystkim to wychodzi tylko nie mnie”.

Spokojnie. W medytacji naprawdę trudno coś zepsuć, jeśli podąża się za instrukcją. Często mówi się, że nie ma czegoś takiego, jak zła medytacja, ponieważ medytacja to bycie ze sobą tu i teraz.

A czasem przecież jesteśmy bardziej rozproszeni, zmęczeni, źli na kogoś, lub na coś.
Nie chodzi o to, żeby te stany na siłę zmienić, ale by być z nimi z ciekawością i łagodnością.

Tak więc:

 

7. Porzuć przekonanie, że robisz coś źle

 

I próbuj:)

 

P.S. Dobrze na początku porozmawiać z instruktorem medytacji. A dla osób, które nie mają takiej możliwości przygotowuję mały przewodnik – e-book “Jak medytować” – wkrótce do pobrania (za darmo).

Jeśli masz jakieś pytanie, chętnie odpowiem w komentarzu:)

 

fot: Caleb Roenigk

 

 

10 powodów, dla których warto medytować ( i jeden skutek uboczny)

10 powodów, dla których warto medytować ( i jeden skutek uboczny)

Często medytacja kojarzona jest z odmiennymi stanami świadomości, z czymś niezwykłym, mitycznym i osobliwym.
Z całkowitym oderwaniem od świata.

Medytuję regularnie od ponad 10 lat i  moje doświadczenie jest zupełnie inne.

Medytacja to coraz intensywniejsze zbliżanie się do rzeczywistości (pod pojęciem medytacja mogą co prawda kryć się różne praktyki, w zależności od tradycji, która go używa. Tu piszę o medytacji opartej na uważności i świadomości).

Podstawowy sposób medytacji w siedzeniu polega po po prostu na skupieniu uwagi.

Nie chodzi o to, żeby poczuć coś szczególnego, czy czegoś niezwykłego doświadczyć.

Siedząc spotykamy się z tym, co w tym konkretnym momencie jest w nas.

 

Co nam to daje?

Ponieważ już nie raz słyszałam to pytanie, postaram się teraz wypunktować to, co dla mnie jest najważniejsze.

 

1. Magia codzienności

 

Czy zdarzają się wam w życiu chwile, gdy rzeczywistość uderza bezpośrednio i bardzo, bardzo intensywnie – jakby świat się nagle otwierał?

Przykład.

Idziemy na spacer, w głowie jak zwykle trwają monologi. Patrzymy na ludzi, zwierzęta i elementy krajobrazu, ale zazwyczaj widzimy je jakby przez filtr. Nie pozostajemy z nimi w pełnym kontakcie, bo w tym samym czasie komentujemy i opisujemy je w głowie, nadajemy nazwy, porównujemy z innymi… (ale fajny pies, podobny do psa mojej ciotki. Jak on się nazywał? Tupak? Jaka to rasa właściwie? Terrier chyba. Lubię takie. Może kupimy sobie psa w przyszłym roku….)

I nagle olśnienie: KROPLE PEŁNE ŚWIATŁA na gałęzi! (albo kwiat, tęcza, ptak w locie, zapach siana..) Następuje chwila całkowitej obecności, jaskrawa, żywa i wyrazista.

 

Medytujemy po to, żeby takich chwil było więcej.

 

Dzięki temu mamy…

 

2. Więcej życia w życiu

 

Kiedy jesteśmy całkowicie obecni naprawdę przeżywamy to, co się wydarza.

Może zapytacie w tym momencie: “a zwykle co ja robię?”

No cóż, zwykle nasz umysł przez większość czasu zajmuje się przeszłością (żale, tęsknoty)  i przyszłością (marzenia, plany, niepokoje, przewidywania).
W konsekwencji w dowolnej chwili jesteśmy tylko częściowo świadomi tego, co się dzieje teraz.

I przegapiamy wiele przeżywanych chwil.

Podczas medytacji krok po kroku próbujemy oswoić nasz dziki, kreatywny umysł, żeby wejść w kontakt z chwilą obecną.

Kiedy udaje nam się skupić uwagę na na odczuwaniu danej chwili, odkrywamy jej siłę: jest to jedyny czas, jaki mamy.

 

3. Oswajanie umysłu

 

To, co zwykle dzieje się w naszym umyśle, to chaotyczna gonitwa myśli, z fajerwerkami wybuchających od czasu do czasu emocji.

Jak pisze Sakyong Mipham Rinpocze: Mając nie wyćwiczony umysł, przez większość naszych dni jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę własnych nastrojów. Budząc się rano, czujemy się trochę jak na loterii: “Jaki umysł dziś wylosowałem? Zirytowany, szczęśliwy, niespokojny, rozgniewany, współczujący czy kochający?”

To, że można się uwolnić spod władzy własnych nastrojów może się wydawać niewiarygodne.

Tymczasem dzięki medytacji  nabieramy do tego, co się dzieje w naszej głowie pewnego dystansu. Uświadamiamy sobie, że myśli to po prostu myśli, przychodzą i odchodzą.

Niekoniecznie musimy zawsze podążać tam, gdzie chcą nas zaprowadzić.

Czasem możemy nawet zawrócić;)

 

4. Świadomość emocji

 

Chociaż emocje bardzo często kierują naszym życiem, zazwyczaj nie do końca je odczuwamy.

Kiedy pojawia się silne uczucie (strach, złość, miłość, smutek, zazdrość) albo natychmiast zaczynamy działać pod jego wpływem, albo je tłumimy. Dajemy się ponieść wirowi myśli, które je otaczają i rozdmuchują.

Gdy nasz umysł jest bardziej stabilny, możemy ten natłok myśli zauważyć i ograniczyć. Wtedy możliwe staje się dotarcie do energii emocji, odczucie jej bardzo bezpośrednio.

Uchwycenie jej mądrości.

 

5. Kontakt z ciałem

 

Ciało i umysł są ze sobą powiązane. Ściśle.

Jedno wpływa na drugie.

Tymczasem my zazwyczaj przebywamy w głowie i często zdarza nam się w ogóle zapomnieć, że mamy ciało. Nie odczuwamy sygnałów z niego płynących. Jemy za dużo, albo zapominamy o jedzeniu. Ignorujemy przemęczenie, osłabienie, wszelkie drobne wyrazy protestu, jakimi ciało daje nam do zrozumienia, że powinniśmy trochę zmienić styl życia.

Pod wpływem medytacji nasz umysł się trochę uspokaja. Wtedy pojawia się więcej przestrzeni na to, by czuć i zauważać to, co się dzieje w ciele.

I dostrzegać, jak wpływa to na nasz umysł i emocje.

 

6. Droga do autentyczności

 

Ponieważ stajemy się bardziej świadomi swoich myśli, emocji i ciała, wyraźniej widzimy momenty, gdy w naszym zachowaniu pojawia się jakiś fałsz, niespójność.

Najpierw to zauważamy. Później (powoli) zaczyna się to zmieniać.

Jednym z najważniejszych składników autentyczności jest zaufanie do siebie. Zwiększa się ono gdy ciało i umysł są zsynchronizowane. Medytacja bardzo w tym pomaga.

 

 

 

7. Kontakt z innymi

 

Ponieważ dzięki większej świadomości myśli i emocji coraz lepiej rozumiemy siebie, zaczynamy coraz lepiej rozumieć innych ludzi.

Mamy więcej współczucia.

Mniej skorzy jesteśmy do osądzania i obwiniania.

Mamy więcej odwagi, żeby pokazywać swoją wrażliwość.

Uczymy się słuchać z uwagą, zamiast wyczekiwać, aż sami będziemy mogli zabrać głos.

Wchodzimy w bardziej szczery, bezpośredni kontakt.

 

8. Zaprzyjaźnianie się ze sobą

 

Dla siebie również mamy coraz więcej wspólczucia:)

 

9. Akceptacja tego, co jest

Zazwyczaj wiele czasu spędzamy walcząc z rzeczywistością. Nie zgadzamy się z tym, co nam się przytrafia. Chcemy, żeby było inaczej. Złościmy się. Popadamy w depresję.

Wydaje nam się, że nowa praca, inny związek, nowa wakacyjna sylwetka sprawią, że w końcu będziemy szczęśliwi.

Zaskakuje nas, że tak się nie dzieje.

Medytacja to powolny proces zaprzyjaźniania się  rzeczywistością. Zaczynamy dotrzegać, że największe cierpienie powoduje nasz opór wobec tego, co się wydarza.

Uczymy się przyjmować życie takie, jakie jest.

 

10. Przestrzeń

 

W miarę praktyki, zaczynamy zauważać, jak w naszych ciągłych wewnętrznych monologach pojawiają się przerwy.

Doświadczamy wtedy niezwykłego poczucia otwartości.

Odkrywamy przestrzeń umysłu.

 

Skutek uboczny

 

Większość osób zaczyna medytować, żeby poczuć się lepiej. Sama jestem tego przykładem – zaczęłam medytować regularnie, żeby lepiej poczuć się w ciąży (zadziałało:).

Dobre samopoczucie nazywane jest czasem ”skutkiem ubocznym” medytacji.

Nie jest jednak celem samym w sobie.

Medytacja to pozostawanie z tym, co jest. A czasem po prostu czujemy się źle. I nie chodzi o to, żeby na siłę to zmieniać, ale  żeby potrafić się w tym stanie rozluźnić.