Medytacja dla początkujących – 7 rzeczy, o których warto pamiętać

Medytacja dla początkujących – 7 rzeczy, o których warto pamiętać

Zauważam, że wiele osób zainteresowanych jest medytacją.
Kiedy opowiadam im o tym, co to jest i co może zmienić w ich życiu mówią: “powinnam spróbować..” i “właśnie coś takiego by mi się przydało”.

Jednak decyzja, żeby zacząć często się trochę odwleka i rozmywa.

Znam też osoby, które już spróbowały i wiedzą, że warto, ale trudno im zachować regularność.
Myślę, że to dlatego, że medytacja jest rodzajem treningu (trenujemy co prawda umysł, nie ciało, ale zasada jest podobna).
A wiadomo jak bywa z treningami – motywacja może się z czasem nieco nadwątlić.

Dla wszystkich, którzy mają podobne trudności kilka porad, jak sobie pomóc, kiedy zaczynamy medytować.

 

1. Zastanów się “Dlaczego” ?

 

Po co chcę medytować?
Dobrze zadać sobie to pytanie na początku.
A potem odpowiadać na nie za każdym razem, kiedy zaczynamy sesję.

Jeśli nie potrafimy znaleźć odpowiedzi, oznacza to, że dobrze byłoby odświeżyć inspirację, bo jak wszystko, może ona po pewnym czasie wyblaknąć. A bez inspiracji trudno zdobyć się na pewien wysiłek, którym medytacja niewątpliwie jest.

Inspirację może podkręcić dobra książka (o medytacji pięknie piszą Pema Cziedryn, Sakyong Mipham Rinpocze, Jon Kabat-Zinn).
Pomaga rozmowa z kimś, kto medytuje.
Pomaga też dobry warsztat czy program, zwłaszcza taki, gdzie mówi się nie tylko o redukcji stresu, ale także o głębszych efektach, jakie taka praktyka może przynieść.

(A tu kilka słów ode mnie – może też się przyda;): 10 powodów, dla których warto medytować ( i jeden skutek uboczny)

 

2. Lepiej krótko niż wcale

 

Na zdjęciach ilustrujących teksty o medytacji często widać osoby, które sprawiają wrażenie pogrążonych w rodzaju błogiego letargu. Jakby osiągnęły jakiś specjalny stan, w którym można tkwić godzinami w bezruchu (a wokół góry, chmury i przepaście).

Nie wiem, co odczuwają osoby na zdjęciach, ale mogę powiedzieć, że często na początku wcale nie jest łatwo tak “po prostu siedzieć” przez dłuższy czas. Nie jest to aktywność do której jesteśmy przyzwyczajeni. Możemy odczuwać przyjemność, ale może też pojawić się nuda, niewygoda, frustracja. I nie ma w tym nic dziwnego, czy złego.

Dlatego rada dla osób, które zaczynają jest taka: starajcie się medytować regularnie, ale niezbyt długo. Można zacząć nawet od 10 minut i czas ten stopniowo wydłużać.

 

3. Uczyń medytację swoim nawykiem

 

Podobno potrzeba 21 dni, żeby uczynić coś swoim nawykiem.
Potem, jeśli tej czynności nie zrobimy, będziemy się czuć jakbyśmy nie umyli zębów;)

W ustanawianiu nawyku pomaga ustalenie stałej pory, o której będziemy medytować. Chodzi więc o to, żebyśmy postarali się wstawić medytację w swój plan dnia.

Tu jeszcze mała uwaga.
Wiele osób zastanawia się, czy lepiej medytować rano, czy wieczorem?

Najprostsza odpowiedź: kiedy masz na to przestrzeń. Poranna medytacja ma wiele zalet, ale jeśli musielibyśmy próbować upchnąć nasze 10-30 minut między owsianką i myciem głowy to lepiej znaleźć chwilę wieczorem, kiedy grafik jest mniej napięty.

 

4. Zadbaj o otoczenie

 

Dobrze jest zaleźć ciche, spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Zadbać o to, żeby nie panował tam bałagan.
Wtedy łatwiej nam będzie się wyciszyć.

A co, jeśli mamy za oknem hałaśliwą ulicę i w żaden sposób nie możemy nic z tym zrobić?

Nic strasznego. Chociaż łatwiej jest na początku medytować w ciszy, to dźwięki są częścią naszego doświadczenia i mogą przywoływać nas do chwili obecnej. Nie trzeba z nimi walczyć, wystarczy je zauważać.

Tak samo możemy potraktować wszystkie inne “rozpraszacze”.

 

5. Nie próbuj pozbyć się myśli

 

Spotkałam się kilka razy z pytaniem: jestem tak rozproszona, ciągle przychodzą mi do głowy jakieś myśli. Czy ja jeszcze medytuję?

Medytacja nie polega na próbie wyeliminowania wszystkich myśli. Nie chodzi o to, żebyśmy próbowali polować na nie, strzelając do nich, jak do kaczek. Myślenie to zwykła aktywność naszego umysłu. To normalne, że na początku myśli zalewają nas ogromną falą, bo kiedy zaczynamy medytować w końcu je zauważamy.

Istotne jest, żeby starać się zauważać kiedy odpływamy w fantazje i z łagodnością powracać do chwili obecnej.

 

6. Właśnie: z łagodnością

 

Napominamy się.
Kontrolujemy.
Mówimy sobie rzeczy typu: “kurcze, jestem beznadziejna, czemu nie mogę się w końcu uspokoić i wyciszyć. Na pewno wszystkim to wychodzi tylko nie mnie”.

Spokojnie. W medytacji naprawdę trudno coś zepsuć, jeśli podąża się za instrukcją. Często mówi się, że nie ma czegoś takiego, jak zła medytacja, ponieważ medytacja to bycie ze sobą tu i teraz.

A czasem przecież jesteśmy bardziej rozproszeni, zmęczeni, źli na kogoś, lub na coś.
Nie chodzi o to, żeby te stany na siłę zmienić, ale by być z nimi z ciekawością i łagodnością.

Tak więc:

 

7. Porzuć przekonanie, że robisz coś źle

 

I próbuj:)

 

P.S. Dobrze na początku porozmawiać z instruktorem medytacji. A dla osób, które nie mają takiej możliwości przygotowuję mały przewodnik – e-book “Jak medytować” – wkrótce do pobrania (za darmo).

Jeśli masz jakieś pytanie, chętnie odpowiem w komentarzu:)

 

fot: Caleb Roenigk

 

 

Sztuka doceniania czyli jak nakarmić bieda-umysł

Sztuka doceniania czyli jak nakarmić bieda-umysł

Nie mam.
Mam za mało.
Mam nie takie.
Brakuje mi.
Gdybym była …, to…
Gdybym miała….
Bez tego moje życie nie ma sensu.

Zauważacie, jak często skupiamy się na tym, czego nie mamy?
Często brak staje się sednem naszego życia. To, co mamy staje się nieistotne.

Ma to po angielsku swoją nazwę: Poverty Mind.
Bieda-umysł. Umysł, który opanowany jest przez poczucie braku. Umysł, który skupia się na tym, że ma za mało.
Że mu nie wystarcza.

Kiedy bieda-umysł bierze nas we władanie czujemy, że nasze życie to porażka, bo brakuje nam mnóstwa elementów do stworzenia życia idealnego. Nasze życie wygląda jak smętne, wybrakowane puzzle, które miało przedstawiać morze, palmy, i złoty piaseczek, ale… coś się pogubiło.
Takiego życia nie lubimy.

Narzędziem często wykorzystywanym przez bieda-umysł jest porównywanie. Porównujemy się z kimś, kto naszym zdaniem ma lepiej (a raczej ze swoim wyobrażeniem na temat tego kogoś, z tą jego ładną, wyjściowa wersją, którą oglądamy z zewnątrz).

Porównywanie jest bezkonkurencyjne w likwidowaniu radości życia.

sophia-loren-peering-at-jayne-mansfields-cleavage1 (1)

Jayne Mansfield and Sophia Loren at Romanoff’s in Beverly Hills, c. 1958. © 1978 Joe Shere

 

Z poczuciem braku związane są też liczne niewygodne uczucia takie jak zazdrość, żal, tęsknota, wstyd.

Znacie to?

Boli, prawda?

Jest na to lekarstwo?

 

Jak nakarmić bieda umysł

 

Najpierw dobrze byłoby rozprawić się z pewnym przekonaniem, które jest zwykle wrośnięte w naszą duszę jak perz.
Brzmi ono następująco:

Coś/ktoś sprawi, że w końcu będę szczęśliwa/szczęśliwy.

Kiedy dostanę tę pracę…
Kiedy ktoś mnie pokocha..
Kiedy zmienię miejsce..
…wszystko się ułoży.

A tymczasem bezwzględne prawo Kosmosu mówi:
nic, co pochodzi z zewnątrz, nie wypełni poczucia braku. Poczucie braku jest jak czarna dziura: pochłonie wszystko.
I wyczekiwaną pracę, i nowego, cudownego partnera, i ślicznie urządzone, wymarzone mieszkanie.

Poczucie braku można nakarmić tylko od wewnątrz.

Bardzo pomaga w tym docenianie tego, co jest.

A oto kilka sugestii, jak można to pielęgnować.

 

1. Praktykowanie wdzięczności

 

Świetnym zwyczajem jest zaczynanie swojego dnia od praktykowania wdzięczności.
Można to zrobić jeszcze w łóżku, po obudzeniu.
A jeśli nie ma czasu, to w trakcie mycia zębów.
Albo w czasie drogi do pracy.

Pomyśl o kilku rzeczach, za które możesz być wdzięczny/wdzięczna.

Można zacząć od rzeczy podstawowych, na które zwykle nie zwracamy uwagi, bo wydają nam się oczywiste.

Na przykład tak:

  • Jak fajnie, że mam właśnie takie ciało. Dobrze mi służy. Jest w miarę zdrowe. Potrafi biegać, tańczyć, dotykać, czuć, słyszeć i słuchać.
  • To niesamowite, że mogę widzieć świat właśnie w taki sposób. A mogłabym na przykład tak:

 

  • Potrafię kochać. A mogłabym czuć tylko nienawiść. Albo w ogóle nic nie czuć.
  • Tu i teraz jestem bezpieczna. Jest pokój, bomby nie spadają mi na dom. Nie muszę uciekać. Nie muszę się kryć. Nie cierpię głodu i zimna.
  • Mam wokół siebie ludzi, których kocham, i takich, z którymi czuję więź.

……..

A dalej można pomyśleć o tym, za co dzisiaj mogę być wdzięczna/ wdzięczny.
Za co mogę podziękować sobie.
Za co mogę podziękować innym.

 

2. Medytacja Przy Krojeniu Warzyw Na Zupę

 

Z każdej codziennej, mało poetyckiej czynności można uczynić rytuał.
Jest taka przypowieść buddyjska o mnichu, który doznał oświecenia zamiatając podłogę. Robił to podobno z taką uważnością i skupieniem na chwili obecnej, że zamiatanie stało się cenną praktyką duchową.

Właściwie każdą czynność możemy w ten sposób przekształcić w rodzaj medytacji.
Działanie, w którym jesteśmy w pełni obecni odkrywa przed nami zaskakujące bogactwo.

Na przykład: Medytacja Przy Krojeniu Warzyw Na Zupę.

Dotykasz chropawej, albo gładkiej skórki. Patrzysz na soczyste kolory i zaskakujące wzory rozciętych warzyw (przyglądaliście się kiedyś rozkrojonemu burakowi?).
Wdychasz zapach. Skupiasz się na ruchu swych rąk i pociągnięciach noża. Na dźwiękach, które się pojawiają.

……

Warto spróbować z innymi codziennymi aktywnościami.

Ogromny potencjał ma w sobie chodzenie.
Mycie naczyń.
Koniecznie spróbujcie też z myciem łazienki;)

 

3. Napisz 10 rzeczy, dla których warto żyć

 

Na przykład:

  • Przytulić córkę
  • Jechać na rowerze w czerwcu
  • Siedzieć o świcie nad morzem, czuć przestrzeń i słony zapach
  • …………….

Schowaj.
Wyciągnij, kiedy nie bardzo chce ci się żyć.
Przeczytaj.

Tyle sugestii na dzisiaj.

Na koniec przychodzą mi na myśl słowa Wisławy Szymborskiej:

(…)

Mogłam być kimś
o wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.
Kimś dużo mniej szczęśliwym,
hodowanym na futro,
na świąteczny stół,
czymś, co pływa pod szkiełkiem.
(…)

Mogłam być sobą – ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kimś całkiem innym.

Wisława Szymborska „W zatrzęsieniu”, fragmenty

 

Powodzenia w pielęgnowaniu doceniania:)

A może macie jakieś inne sposoby, żeby doceniać tu i teraz?

Co wymienilibyście wśród 10 rzeczy, dla których warto żyć?

 

 

7 pomysłów jak ćwiczyć Mindfulness z dziećmi

7 pomysłów jak ćwiczyć Mindfulness z dziećmi

Chcecie mieć grzeczne i dobrze ułożone dziecko?
Dziecko, które się nie złości, nie kłóci z bratem, nie hałasuje?

Muszę was rozczarować: techniki mindfulness w tym nie pomogą;)

Mogą za to dać naszym dzieciom narzędzia, za pomocą których będą bardziej świadomie odbierać siebie i świat.

Będą potrafiły rozwinąć większą świadomość wewnętrznych i zewnętrznych doświadczeń, rozpoznawać swoje myśli jako “po prostu myśli”, rozumieć, jak emocje manifestują się w ciele, zauważać, kiedy ich uwaga odpływa, będą miały większą kontrolę nad swoimi wewnętrznymi impulsami.

Ale po kolei…

Co to jest mindfulness?

 

Mindfulness (uważność) to stan umysłu, osiągany poprzez skupienie uwagi na chwili obecnej, przy równoczesnym łagodnym przyjmowaniu i akceptowaniu emocji, myśli i wrażeń zmysłowych. Używany jest jako technika terapeutyczna.

Dorośli praktykują mindfulness m.in. poprzez medytację i różne formy świadomego działania w życiu codziennym.

 

A czy istnieje coś takiego, jak medytacja dla dzieci?

 

Wyobraźnia podsuwa przed oczy koszmarny obraz: rządki dzieci sztywno usadzonych na poduszkach, marzących o tym, żeby zająć się czymkolwiek bardziej ekscytującym, choćby lekcjami…

Pospiesznie uspokajam: nie, COŚ TAKIEGO nie istnieje. Przypuszczam przy tym, że nie byłoby to wykonalne (opieram to przypuszczenie na obserwacji znanych mi osób w wieku 4 – 13 lat:).

Ale wymyślono formy medytacji specjalnie dla dzieci

Uczestniczyłam kiedyś w programie dla rodzin, podczas którego dorośli przed południem mogli trochę pomedytować, podczas gdy dzieci w tym czasie zapewnione miały różne twórcze zajęcia. Po południu robiliśmy różne rzeczy razem, a wieczorem odbywała się wspólna medytacja rodzinna.

Jak to wyglądało?
Najpierw dziecko ze swoimi rodzicami uderzało w gong (towarzyszyły temu wielkie emocje i ekscytacja), rozpoczynając sesję. Siedzieliśmy razem ok. 3-5 minut. Następne uderzenie w gong miało specjalne znaczenie: dzieci miały za zadanie siedzieć cichutko wsłuchując się w wibracje, dopóki dźwięk całkiem nie zaniknie. Siedziały w skupieniu śledząc powolne rozpuszczanie się dźwięku w przestrzeni, tropiąc chwilę, kiedy dźwięk zamieni się w ciszę. Ten, kto przestawał go słyszeć, podnosił rękę.

Na koniec dzieci dzieliły się tym, co ważnego wydarzyło się tego dnia.

Co było najzabawniejsze? Co najsmutniejsze? Co najbardziej niezwykłe?

A po wszystkim dzieci zabierały się do konstruowania budowli z poduszek medytacyjnych.

Ta medytacja spełniała trzy podstawowe warunki: była krótka, angażująca i zabawna.

I takie też są ćwiczenia mindfulness dla dzieci.

Spróbujcie, można je wykonywać w grupie lub z jednym dzieckiem.

 

mind3

 

  1. Dźwięki

To trochę bardziej rozbudowane ćwiczenie z gongiem (jeśli nie dysponujemy gongiem, możemy użyć struny gitary lub najbardziej dźwięcznego naczynia kuchennego i łyżeczki)

Uderzamy w gong. Dzieci uważnie słuchają wibracji dźwięku. Podnoszą rękę, kiedy nic już nie słychać. Pozostają w ciszy jeszcze przez jedną minutę i uważnie słuchają wszystkich innych dźwięków, które się pojawiają. Na koniec po kolei opowiadają o każdym dźwięku, które zauważyły w ciągu tej minuty.

 

  1. Oddychanie z małym przyjacielem

Jeszcze jedna forma medytacji dla dzieci.

Dzieci kładą się na podłodze i umieszczają na brzuchu maskotkę. Oddychają w ciszy przez minutę i zauważają przy tym, jak ich mały przyjaciel porusza się w górę i w dół. Starają się też zauważyć wszelkie inne wrażenia. Wyobrażają sobie, że myśli, które pojawiają się w ich głowie zmieniają się w bańki mydlane i odlatują…

 

  1. Napinanie/ rozluźnianie

Dzieci leżąc na podłodze z zamkniętymi oczami starają się napiąć każdy mięsień w ciele tak mocno, jak tylko potrafią. Palce u nóg i stopy, nogi, brzuch. Mogą zacisnąć pięści i podnieść ręce do głowy. Pozostają w tej ściśniętej pozycji przez kilka sekund a potem w pełni się rozluźniają i relaksują. To świetne ćwiczenie na rozluźnienie ciała i umysłu. Jest też przystępnym sposobem zaprezentowania dzieciom, co znaczy być “tu i teraz”.

 

  1. Zapach i smak

Znajdź coś mocno pachnącego, na przykład świeżą skórkę z pomarańczy, laskę cynamonu, czy wanilii. Poproś dzieci, żeby zamknęły oczy i wdychały zapach, skupiając na nim całą uwagę.

Zapach może być bardzo skutecznym narzędziem w zmniejszaniu niepokoju.

Podobne ćwiczenie można wykonywać ze zmysłem smaku. Spróbujmy zrobić z dziećmi klasyczne ćwiczenie mindfulness: dzieci z zamkniętymi oczami smakują rodzynkę, starając się jeść ją jak najdłużej, zwracając uwagę na wszystkie odcienie smaku.

Możemy też użyć kostki czekolady;)

 

mind1

 

  1. Sztuka dotyku

Dzieci z zamkniętymi oczami dotykają różnych przedmiotów, np. piłki, piórka, maskotki, kamienia… Następnie opisują, jaki ten przedmiot jest w dotyku.

To ćwiczenie, podobnie jak poprzednie, pozwala dzieciom ćwiczyć rozróżnianie wrażeń zmysłowych. Przez skupianie na nich uwagi uczą się pozostawać w chwili obecnej.

 

  1. Bicie serca

Dzieci przez minutę skaczą, albo tańczą. Następnie siadają i kładą rękę na sercu. Z zamkniętymi oczami starają się poczuć uderzenia serca, oddech i inne wrażenia, które pojawiają się w ciele.

 

  1. Serce do serca

Rozmawiamy o uczuciach.

Jakie uczucia dzieci odczuwają? Skąd wiedzą, że czują te właśnie emocje? Gdzie odczuwają je w ciele? Które uczucia lubią najbardziej?

Później możemy zapytać, co robią, kiedy nie czują tych uczuć, które lubią najbardziej.
Możemy im przypomnieć, że kiedy czują smutek mogą praktykować zamienianie myśli w bańki mydlane.
Że mogą zrobić napinanie i rozluźnianie ciała, żeby się uspokoić.
Że mogą posłuchać bicia swojego serca, albo skupić się na oddechu, żeby się zrelaksować…

Dobrej zabawy!

 

 

Zapraszam Cię też do posłuchania podcastu Emocje Ciało Umysł

 

Cień: jak się zaprzyjaźniać ze swoją ciemną stroną?

Cień: jak się zaprzyjaźniać ze swoją ciemną stroną?

Kogo nienawidzisz lub bardzo nie lubisz?

Jakie jego cechy są najbardziej nieznośne?

Co najbardziej cię niepokoi w innych ludziach?

Kogo podziwiasz, lub bardzo szanujesz?

Co w tej osobie podoba ci się najbardziej?

Warto odpowiedzieć sobie sumiennie na te pytania, bo dzięki temu mamy szansę zapoznać się z kimś naprawdę interesującym.

To właśnie różne aspekty naszego CIENIA.

 

Czyli czego właściwie?

“To piękne poetyckie pojęcie autorstwa  Carla Gustava Junga oznacza ciemne, ukryte, nieużywane miejsce w nas, w które kultura i rodzice na jej usługach wyrzucają te cechy, właściwości, potrzeby, zachowania dzieci, które godzą w powszechną umowę o bezpieczeństwie i przyzwoitości. Te rzeczy zostają w nas, ale nie mamy z nimi świadomego kontaktu. Tak jak swój cień widzimy je tylko wtedy, kiedy padnie na niego właściwie rzucone świato.” (Katarzyna Miller).

Wszyscy mamy swoją ciemną stronę. Trzymamy tam w wielkim sekrecie cechy, których nie ośmielamy się pokazywać światu. To, czego się wstydzimy. 

To, co naszym zdaniem nie zasługuje na miłość.

Strachliwość.
Złość.
Skłonność do kontrolowania.
Słabość.
Lenistwo.
Egoizm.
Zazdrość
I tak dalej..

Po co zaprzyjaźniać się z cieniem?

No dobrze, mamy gdzieś w piwnicy naszej świadomości zamkniętą część siebie. Część trochę podejrzaną, obcą. Przerażającą i ekscytujacą równocześnie. Odcinamy się od niej  tak mocno, że budzą się w nas ogromne emocje, gdy u innych zauważamy jakieś do niej podobieństwo..

I co w tym złego, że ten nasz osobisty Mr Hyde siedzi w ukryciu? Po co go wywabiać na powierzchnię?

A nuż narozrabia?

Są jednak ważne powody, dla których warto go poznać.

  • Gdy nie jesteśmy pogodzeni z naszym cieniem trwamy w stanie cichej wojny z samym sobą. A świat zewnętrzny jest odbiciem naszych wewnętrznych zmagań. Tracimy przy tym mnóstwo energii próbując kontrolować niechciane siły w nas.
  • Dopóki nie poczujemy autentycznego współczucia dla każdego aspektu nas samych trudno nam jest naprawdę się ze sobą zaprzyjaźnić. Objęcie naszego cienia przynosi nam emocjonalna pełnię i wolność bycia tym, kim jesteśmy.
  • Zwykle jesteśmy skłonni do osądzania innych, bo projektujemy na nich nasze własne demony. Zrozumienie i zaakceptowanie naszej własne ciemnej strony pomaga zaakceptować innych, takimi, jacy są. 
  • Każdy cień zawiera zarodek siły i żywej, twórczej energii, którą możemy wydobyć.

Jak zaprzyjaźniać się z cieniem?

Zaprzyjaźnianie się z naszą ciemną stroną to podróż, która wymaga dużej dawki uczciwości, odwagi i współczucia.

Najpierw trzeba cień zaakceptować.

Jak to zrobić?

Pierwszy krok to obserwowanie naszych nastrojów, sympatii i antypatii, fantazji i impulsów. 

Z tym, co się pojawia możemy pracować za pomocą praktyk opartych na współczuciu, które pomagają oswoić i przyjąć odrzucone części nas.

 

Praca z cieniem według Davida Richo.

A oto metoda opracowana przez Davida Richo (amerykański psychoterapeuta, w swojej pracy kładzie nacisk na aspekt duchowy).

Wyodrębnia on dwa aspekty cienia:

  • negatywny – zbudowany z naszych niezaakceptowanych i nieprzyjętych cech, które potępiamy u innych.
  • pozytywny – zbudowany z cech, które mocno cenimy i podziwiamy u innych.

Oto przykłady cech negatywnego cienia i ich pozytywnych odpowiedników.

ryzykanctwo – odwaga

chciwość – dbałość o własne potrzeby

poczucie winy – sumienność

wrogość – asertywność

niecierpliwość – gorliwość

impulsywność – spontaniczność

niekompetencja – odwaga eksperymentowania

niezdecydowanie – otwartość na możliwości

niewrażliwość – obiektywność

zazdrość – opiekuńczość

bałaganiarstwo – elastyczność

lenistwo – umiejętość zrelaksowania się

skłonność do kłamstwa – wyobraźnia

perfekcjonizm – umiejętność właściwego działania

sztywność – wytrwałość

użalanie się nad sobą – umiejętność przebaczania sobie

egoizm – dbanie o siebie

uległość – umiejętność współpracy

mściwość – sprawiedliwość

arogancja – pewność siebie

kontrolowanie, manipulowanie – zdolności przywódcze

tchórzostwo – ostrożność

okrucieństwo – złość

zależność od innych  – zaufanie

 

Jak z tym pracować?

 

  1. Aby zintegrować negatywny cień przyznajemy, bez prób usprawiedliwiania, że mamy te same cechy, których nie tolerujemy u innych (są to cechy z  lewej kolumny).
  1. Odnajdujemy w sobie ten pozytywny, ale wciąż jeszcze nie ożywiony odpowiednik negatywnej cechy, którą widzimy u innej osoby (w prawej kolumnie).

Przykład:

Trudno mi znieść, gdy inni ludzie są aroganccy.

Przyznaję, że sam jestem arogancki, choć mogę tego nie widzieć w tym momencie.

Mam pewność siebie, której dotąd nie używałem w pełni.

Decyduję się działać tak, jak gdybym miał pewność siebie bez bycia aroganckim.

 

David Richo, How to be an adult

 

Co o tym myślicie? Przekonuje was teoria, że mamy w sobie cechy, których nie tolerujemy u innych?
A może zapoznaliście się już ze swoim cieniem?

 

 

 

 

Czy można przestać się martwić?

Czy można przestać się martwić?

Czy można przestać się martwić?

Tak, można.

Dalai Lama:

dalai-lama1

„Jeśli problem jest do rozwiązania i możesz coś zrobić, nie ma potrzeby by się martwić.
Jeśli nie jest możliwy do rozwiązania, martwienie się nie pomoże.”  

Tyle eksperci.

Przekonujące, prawda?

Widać czarno na białym, że martwienie się nie ma sensu. Kosztuje nas mnóstwo energii, sprawia, że czujemy się źle, okrada nas z radości, która mogłaby się kryć w chwili obecnej. Skłania nas do narzekania i porównywania się z innymi.

Co daje w zamian?

Złudne poczucie, że zajmujemy się problemem.

Dlaczego więc tak trudno przestać się martwić?

 

Niestety, jeśli nie jesteśmy Dalai Lamą, ta trzeźwa logika może nas nie powstrzymać.
Dzika gonitwa myśli w naszych głowach napędzana jest lękiem.

A przemawiać do rozsądku lękowi to jak prosić dwulatka, żeby posiedział spokojnie;)

Czego się boimy?

 

Powodów naszych lęków jest wiele, ale większość z nich możemy sprowadzić do wspólnego mianownika: to lęk przed nieznanym.

Już tak mamy, że słabo tolerujemy niepewność. Wolelibyśmy, żeby życie było uchwytne i przewidywalne. Bezpieczne. Takie jak sobie zaplanowaliśmy.

A tymczasem bywa, że zmiana wkracza z butami w nasze życie i przewraca je do góry nogami.

Kiedy życie nas zaskakuje jesteśmy zdezorientowani. Gorączkowo staramy się stworzyć koncepcje na temat tego, jak powinno być, co powinniśmy zrobić. Za wszelką cenę staramy się odzyskać kontrolę.
Nie wierzymy, że w tym właśnie momencie naszego życia może kryć się jakaś mądrość.

 

Jaki jest sekret Dalai Lamy?

 

PICTURES OF THE YEAR 2006 Tibetan spiritual leader, the Dalai Lama, waves to the crowd during the inauguration of the Thupten Shedrub Ling temple on the outskirts of Huy, Belgium, May 29, 2006. REUTERS/Thierry Roge BELGIUM DALAI LAMA
REUTERS/Thierry Roge BELGIUM DALAI LAMA

 

Nie poznałam osobiście Dalai Lamy, ale zaryzykuję stwierdzenie, że tym, co odróżnia go od większości z nas jest (m.in) zaufanie do rzeczywistości takiej, jaka jest. Można to nazwać bezwarunkową otwartością na to, co się pojawia, bez wstępnych założeń, że coś jest dobre, albo złe. Że czegoś chcemy a coś innego odrzucamy.

To pozwala się rozluźnić.

Od razu zgodzę się z tym, że będzie nam trudno spontanicznie przyjąć tego rodzaju postawę.
Ale być może uda nam się rozluźnić choć trochę.

Jako inspirację przytaczam fragment książki Pemy Cziedryn.

“Jest taka historia o kobiecie, która ucieka przed tygrysami: kobieta biegnie a tygrysy są coraz bliżej. Dobiegłszy na skraj urwiska, dostrzega wijącą się w dół po zboczu winorośl. Kurczowo uczepia się więc pnącza. Gdy jednak patrzy w dół, tam też dostrzega tygrysy. Po chwili zauważa też mysz podgryzającą pnącze. Jednocześnie, w zasięgu ręki, widzi wyrastające z kępki trawy truskawki. Patrzy w górę i w dół. Patrzy na mysz. Potem po prostu sięga po truskawkę i ze smakiem ją zjada.

Tygrysy nad tobą i tygrysy pod tobą… To przecież nasze życie. Między narodzinami i śmiercią. Każda chwila jest po prostu tym, czy jest. Może to jedyna chwila, jaka będzie nam w życiu dana, może to jedyna truskawka, jakiej skosztujemy. Można się życiem zamartwiać, można też je wreszcie w pełni docenić i czerpać radość z każdej cennej chwili.”

Jak się rozluźnić?

 

Kiedy głowę mamy naelektryzowaną przez dziesiątki niespokojnych myśli, a brzuch ściśnięty ze strachu, nie jest łatwo się rozluźnić.

Co może pomóc?

Medytacja oparta na uważności (klik) pomaga wracać do chwili obecnej i nabierać dystansu do własnych myśli.

Praktyka bezpośredniego odczuwania emocji sprawia, że nie tłumimy emocji, ale nie rozkręcamy też historii, które się wokół nich tworzą (klik – artykuł o złości, z lękiem można postępować podobnie).

Jeśli  lęk jest dużym problemem w naszym życiu, może pomóc bardziej dogłębna, terapeutyczna praca.

A na początek możemy trochę go oswoić przez pytanie: co może się zdarzyć najgorszego? Wyobrażenie sobie najbardziej katastrofalnego scenariusza  pozbawia go niedookreślonej, mrocznej siły, którą obrósł w naszej wyobraźni.

Tu nasuwa mi się nieco ekstremalny przykład praktycznego przeprowadzenia takiej symulacji.

Fleet Maul prowadził kiedyś retreaty polegające na tym, że uczestnicy mieszkali przez jakiś czas na ulicy, jako bezdomni. Mieli regularne spotkania grupy, jednak większość czasu spędzali ‘pod mostem’. Podobno miało to niesamowity wpływ na obniżenie poczucie lęku przed przyszłością. Okazuje się, że ‘najgorsze’ = ‘wylądowanie pod mostem’ da się przeżyć. I jest to mniej straszne, niż się wydaje.

 

Zaufanie

 

Wydaje mi się, że najważniejsza w stanie wzmożonego zamartwiania jest utrata zaufania.

Proponuję w związku z tym mały eksperyment.

Wyobraźmy sobie, jakbyśmy się czuli, gdybyśmy mieli całkowite zaufanie do sytuacji. Gdybyśmy wierzyli, że w tym właśnie momencie naszego życia tkwi mądrość. Co moglibyśmy wtedy myśleć? Co czulibyśmy w ciele? Jakie pojawiłyby się emocje?

Poczucie się ‘tak jakby’ pozwala zakosztować stanu, w którym uwalniamy się spod władzy okoliczności zewnętrznych. Pokazuje, że taki stan jest możliwy.

Bo naprawdę jest możliwy.

W każdej chwili mamy wybór. Możemy pogrążyć się w wątpliwościach, niepewności, zniechęceniu.
Albo rozluźnić się i rozgościć w chwili obecnej.

Zapytać siebie, jaka jest mądrość w tej sytuacji.
I otworzyć się na tę mądrość.