Zauważam, że wiele osób zainteresowanych jest medytacją.
Kiedy opowiadam im o tym, co to jest i co może zmienić w ich życiu mówią: “powinnam spróbować..” i “właśnie coś takiego by mi się przydało”.
Jednak decyzja, żeby zacząć często się trochę odwleka i rozmywa.
Znam też osoby, które już spróbowały i wiedzą, że warto, ale trudno im zachować regularność.
Myślę, że to dlatego, że medytacja jest rodzajem treningu (trenujemy co prawda umysł, nie ciało, ale zasada jest podobna).
A wiadomo jak bywa z treningami – motywacja może się z czasem nieco nadwątlić.
Dla wszystkich, którzy mają podobne trudności kilka porad, jak sobie pomóc, kiedy zaczynamy medytować.
1. Zastanów się “Dlaczego” ?
Po co chcę medytować?
Dobrze zadać sobie to pytanie na początku.
A potem odpowiadać na nie za każdym razem, kiedy zaczynamy sesję.
Jeśli nie potrafimy znaleźć odpowiedzi, oznacza to, że dobrze byłoby odświeżyć inspirację, bo jak wszystko, może ona po pewnym czasie wyblaknąć. A bez inspiracji trudno zdobyć się na pewien wysiłek, którym medytacja niewątpliwie jest.
Inspirację może podkręcić dobra książka (o medytacji pięknie piszą Pema Cziedryn, Sakyong Mipham Rinpocze, Jon Kabat-Zinn).
Pomaga rozmowa z kimś, kto medytuje.
Pomaga też dobry warsztat czy program, zwłaszcza taki, gdzie mówi się nie tylko o redukcji stresu, ale także o głębszych efektach, jakie taka praktyka może przynieść.
Na zdjęciach ilustrujących teksty o medytacji często widać osoby, które sprawiają wrażenie pogrążonych w rodzaju błogiego letargu. Jakby osiągnęły jakiś specjalny stan, w którym można tkwić godzinami w bezruchu (a wokół góry, chmury i przepaście).
Nie wiem, co odczuwają osoby na zdjęciach, ale mogę powiedzieć, że często na początku wcale nie jest łatwo tak “po prostu siedzieć” przez dłuższy czas. Nie jest to aktywność do której jesteśmy przyzwyczajeni. Możemy odczuwać przyjemność, ale może też pojawić się nuda, niewygoda, frustracja. I nie ma w tym nic dziwnego, czy złego.
Dlatego rada dla osób, które zaczynają jest taka: starajcie się medytować regularnie, ale niezbyt długo. Można zacząć nawet od 10 minut i czas ten stopniowo wydłużać.
3. Uczyń medytację swoim nawykiem
Podobno potrzeba 21 dni, żeby uczynić coś swoim nawykiem.
Potem, jeśli tej czynności nie zrobimy, będziemy się czuć jakbyśmy nie umyli zębów;)
W ustanawianiu nawyku pomaga ustalenie stałej pory, o której będziemy medytować. Chodzi więc o to, żebyśmy postarali się wstawić medytację w swój plan dnia.
Tu jeszcze mała uwaga.
Wiele osób zastanawia się, czy lepiej medytować rano, czy wieczorem?
Najprostsza odpowiedź: kiedy masz na to przestrzeń. Poranna medytacja ma wiele zalet, ale jeśli musielibyśmy próbować upchnąć nasze 10-30 minut między owsianką i myciem głowy to lepiej znaleźć chwilę wieczorem, kiedy grafik jest mniej napięty.
4. Zadbaj o otoczenie
Dobrze jest zaleźć ciche, spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Zadbać o to, żeby nie panował tam bałagan. Wtedy łatwiej nam będzie się wyciszyć.
A co, jeśli mamy za oknem hałaśliwą ulicę i w żaden sposób nie możemy nic z tym zrobić?
Nic strasznego. Chociaż łatwiej jest na początku medytować w ciszy, to dźwięki są częścią naszego doświadczenia i mogą przywoływać nas do chwili obecnej. Nie trzeba z nimi walczyć, wystarczy je zauważać.
Tak samo możemy potraktować wszystkie inne “rozpraszacze”.
5. Nie próbuj pozbyć się myśli
Spotkałam się kilka razy z pytaniem: jestem tak rozproszona, ciągle przychodzą mi do głowy jakieś myśli. Czy ja jeszcze medytuję?
Medytacja nie polega na próbie wyeliminowania wszystkich myśli. Nie chodzi o to, żebyśmy próbowali polować na nie, strzelając do nich, jak do kaczek. Myślenie to zwykła aktywność naszego umysłu. To normalne, że na początku myśli zalewają nas ogromną falą, bo kiedy zaczynamy medytować w końcu je zauważamy.
Istotne jest, żeby starać się zauważać kiedy odpływamy w fantazje i z łagodnością powracać do chwili obecnej.
6. Właśnie: z łagodnością
Napominamy się.
Kontrolujemy.
Mówimy sobie rzeczy typu: “kurcze, jestem beznadziejna, czemu nie mogę się w końcu uspokoić i wyciszyć. Na pewno wszystkim to wychodzi tylko nie mnie”.
Spokojnie. W medytacji naprawdę trudno coś zepsuć, jeśli podąża się za instrukcją. Często mówi się, że nie ma czegoś takiego, jak zła medytacja, ponieważ medytacja to bycie ze sobą tu i teraz.
A czasem przecież jesteśmy bardziej rozproszeni, zmęczeni, źli na kogoś, lub na coś.
Nie chodzi o to, żeby te stany na siłę zmienić, ale by być z nimi z ciekawością i łagodnością.
Tak więc:
7. Porzuć przekonanie, że robisz coś źle
I próbuj:)
P.S. Dobrze na początku porozmawiać z instruktorem medytacji. A dla osób, które nie mają takiej możliwości przygotowuję mały przewodnik – e-book “Jak medytować” – wkrótce do pobrania (za darmo).
Jeśli masz jakieś pytanie, chętnie odpowiem w komentarzu:)
Nie mam.
Mam za mało. Mam nie takie. Brakuje mi.
Gdybym była …, to… Gdybym miała…. Bez tego moje życie nie ma sensu.
Zauważacie, jak często skupiamy się na tym, czego nie mamy? Często brak staje się sednem naszego życia. To, co mamy staje się nieistotne.
Ma to po angielsku swoją nazwę: Poverty Mind. Bieda-umysł. Umysł, który opanowany jest przez poczucie braku. Umysł, który skupia się na tym, że ma za mało.
Że mu nie wystarcza.
Kiedy bieda-umysł bierze nas we władanie czujemy, że nasze życie to porażka, bo brakuje nam mnóstwa elementów do stworzenia życia idealnego. Nasze życie wygląda jak smętne, wybrakowane puzzle, które miało przedstawiać morze, palmy, i złoty piaseczek, ale… coś się pogubiło.
Takiego życia nie lubimy.
Narzędziem często wykorzystywanym przez bieda-umysł jest porównywanie. Porównujemy się z kimś, kto naszym zdaniem ma lepiej (a raczej ze swoim wyobrażeniem na temat tego kogoś, z tą jego ładną, wyjściowa wersją, którą oglądamy z zewnątrz).
Porównywanie jest bezkonkurencyjne w likwidowaniu radości życia.
Z poczuciem braku związane są też liczne niewygodne uczucia takie jak zazdrość, żal, tęsknota, wstyd.
Znacie to?
Boli, prawda?
Jest na to lekarstwo?
Jak nakarmić bieda umysł
Najpierw dobrze byłoby rozprawić się z pewnym przekonaniem, które jest zwykle wrośnięte w naszą duszę jak perz.
Brzmi ono następująco:
Coś/ktoś sprawi, że w końcu będę szczęśliwa/szczęśliwy.
Kiedy dostanę tę pracę…
Kiedy ktoś mnie pokocha..
Kiedy zmienię miejsce..
…wszystko się ułoży.
A tymczasem bezwzględne prawo Kosmosu mówi: nic, co pochodzi z zewnątrz, nie wypełni poczucia braku. Poczucie braku jest jak czarna dziura: pochłonie wszystko.
I wyczekiwaną pracę, i nowego, cudownego partnera, i ślicznie urządzone, wymarzone mieszkanie.
Poczucie braku można nakarmić tylko od wewnątrz.
Bardzo pomaga w tym docenianie tego, co jest.
A oto kilka sugestii, jak można to pielęgnować.
1. Praktykowanie wdzięczności
Świetnym zwyczajem jest zaczynanie swojego dnia od praktykowania wdzięczności.
Można to zrobić jeszcze w łóżku, po obudzeniu.
A jeśli nie ma czasu, to w trakcie mycia zębów.
Albo w czasie drogi do pracy.
Pomyśl o kilku rzeczach, za które możesz być wdzięczny/wdzięczna.
Można zacząć od rzeczy podstawowych, na które zwykle nie zwracamy uwagi, bo wydają nam się oczywiste.
Na przykład tak:
Jak fajnie, że mam właśnie takie ciało. Dobrze mi służy. Jest w miarę zdrowe. Potrafi biegać, tańczyć, dotykać, czuć, słyszeć i słuchać.
To niesamowite, że mogę widzieć świat właśnie w taki sposób. A mogłabym na przykład tak:
Potrafię kochać. A mogłabym czuć tylko nienawiść. Albo w ogóle nic nie czuć.
Tu i teraz jestem bezpieczna. Jest pokój, bomby nie spadają mi na dom. Nie muszę uciekać. Nie muszę się kryć. Nie cierpię głodu i zimna.
Mam wokół siebie ludzi, których kocham, i takich, z którymi czuję więź.
……..
A dalej można pomyśleć o tym, za co dzisiaj mogę być wdzięczna/ wdzięczny.
Za co mogę podziękować sobie.
Za co mogę podziękować innym.
2. Medytacja Przy Krojeniu Warzyw Na Zupę
Z każdej codziennej, mało poetyckiej czynności można uczynić rytuał. Jest taka przypowieść buddyjska o mnichu, który doznał oświecenia zamiatając podłogę. Robił to podobno z taką uważnością i skupieniem na chwili obecnej, że zamiatanie stało się cenną praktyką duchową.
Właściwie każdą czynność możemy w ten sposób przekształcić w rodzaj medytacji.
Działanie, w którym jesteśmy w pełni obecni odkrywa przed nami zaskakujące bogactwo.
Na przykład: Medytacja Przy Krojeniu Warzyw Na Zupę.
Dotykasz chropawej, albo gładkiej skórki. Patrzysz na soczyste kolory i zaskakujące wzory rozciętych warzyw (przyglądaliście się kiedyś rozkrojonemu burakowi?).
Wdychasz zapach. Skupiasz się na ruchu swych rąk i pociągnięciach noża. Na dźwiękach, które się pojawiają.
……
Warto spróbować z innymi codziennymi aktywnościami.
Ogromny potencjał ma w sobie chodzenie.
Mycie naczyń.
Koniecznie spróbujcie też z myciem łazienki;)
3. Napisz 10 rzeczy, dla których warto żyć
Na przykład:
Przytulić córkę
Jechać na rowerze w czerwcu
Siedzieć o świcie nad morzem, czuć przestrzeń i słony zapach
…………….
Schowaj. Wyciągnij, kiedy nie bardzo chce ci się żyć.
Przeczytaj.
Tyle sugestii na dzisiaj.
Na koniec przychodzą mi na myśl słowa Wisławy Szymborskiej:
(…)
Mogłam być kimś
o wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.
Kimś dużo mniej szczęśliwym,
hodowanym na futro,
na świąteczny stół,
czymś, co pływa pod szkiełkiem.
(…)
Mogłam być sobą – ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kimś całkiem innym.
Wisława Szymborska „W zatrzęsieniu”, fragmenty
Powodzenia w pielęgnowaniu doceniania:)
A może macie jakieś inne sposoby, żeby doceniać tu i teraz?
Co wymienilibyście wśród 10 rzeczy, dla których warto żyć?
Chcecie mieć grzeczne i dobrze ułożone dziecko? Dziecko, które się nie złości, nie kłóci z bratem, nie hałasuje?
Muszę was rozczarować: techniki mindfulness w tym nie pomogą;)
Mogą za to dać naszym dzieciom narzędzia, za pomocą których będą bardziej świadomie odbierać siebie i świat.
Będą potrafiły rozwinąć większą świadomość wewnętrznych i zewnętrznych doświadczeń, rozpoznawać swoje myśli jako “po prostu myśli”, rozumieć, jak emocje manifestują się w ciele, zauważać, kiedy ich uwaga odpływa, będą miały większą kontrolę nad swoimi wewnętrznymi impulsami.
Ale po kolei…
Co to jest mindfulness?
Mindfulness (uważność) to stan umysłu, osiągany poprzez skupienie uwagi na chwili obecnej, przy równoczesnym łagodnym przyjmowaniu i akceptowaniu emocji, myśli i wrażeń zmysłowych. Używany jest jako technika terapeutyczna.
Dorośli praktykują mindfulness m.in. poprzez medytację i różne formy świadomego działania w życiu codziennym.
A czy istnieje coś takiego, jak medytacja dla dzieci?
Wyobraźnia podsuwa przed oczy koszmarny obraz: rządki dzieci sztywno usadzonych na poduszkach, marzących o tym, żeby zająć się czymkolwiek bardziej ekscytującym, choćby lekcjami…
Pospiesznie uspokajam: nie, COŚ TAKIEGO nie istnieje. Przypuszczam przy tym, że nie byłoby to wykonalne (opieram to przypuszczenie na obserwacji znanych mi osób w wieku 4 – 13 lat:).
Ale wymyślono formy medytacji specjalnie dla dzieci
Uczestniczyłam kiedyś w programie dla rodzin, podczas którego dorośli przed południem mogli trochę pomedytować, podczas gdy dzieci w tym czasie zapewnione miały różne twórcze zajęcia. Po południu robiliśmy różne rzeczy razem, a wieczorem odbywała się wspólna medytacja rodzinna.
Jak to wyglądało? Najpierw dziecko ze swoimi rodzicami uderzało w gong (towarzyszyły temu wielkie emocje i ekscytacja), rozpoczynając sesję. Siedzieliśmy razem ok. 3-5 minut. Następne uderzenie w gong miało specjalne znaczenie: dzieci miały za zadanie siedzieć cichutko wsłuchując się w wibracje, dopóki dźwięk całkiem nie zaniknie. Siedziały w skupieniu śledząc powolne rozpuszczanie się dźwięku w przestrzeni, tropiąc chwilę, kiedy dźwięk zamieni się w ciszę. Ten, kto przestawał go słyszeć, podnosił rękę.
Na koniec dzieci dzieliły się tym, co ważnego wydarzyło się tego dnia.
Co było najzabawniejsze? Co najsmutniejsze? Co najbardziej niezwykłe?
A po wszystkim dzieci zabierały się do konstruowania budowli z poduszek medytacyjnych.
Ta medytacja spełniała trzy podstawowe warunki: była krótka, angażująca i zabawna.
I takie też są ćwiczenia mindfulness dla dzieci.
Spróbujcie, można je wykonywać w grupie lub z jednym dzieckiem.
Dźwięki
To trochę bardziej rozbudowane ćwiczenie z gongiem (jeśli nie dysponujemy gongiem, możemy użyć struny gitary lub najbardziej dźwięcznego naczynia kuchennego i łyżeczki)
Uderzamy w gong. Dzieci uważnie słuchają wibracji dźwięku. Podnoszą rękę, kiedy nic już nie słychać. Pozostają w ciszy jeszcze przez jedną minutę i uważnie słuchają wszystkich innych dźwięków, które się pojawiają. Na koniec po kolei opowiadają o każdym dźwięku, które zauważyły w ciągu tej minuty.
Oddychanie z małym przyjacielem
Jeszcze jedna forma medytacji dla dzieci.
Dzieci kładą się na podłodze i umieszczają na brzuchu maskotkę. Oddychają w ciszy przez minutę i zauważają przy tym, jak ich mały przyjaciel porusza się w górę i w dół. Starają się też zauważyć wszelkie inne wrażenia. Wyobrażają sobie, że myśli, które pojawiają się w ich głowie zmieniają się w bańki mydlane i odlatują…
Napinanie/ rozluźnianie
Dzieci leżąc na podłodze z zamkniętymi oczami starają się napiąć każdy mięsień w ciele tak mocno, jak tylko potrafią. Palce u nóg i stopy, nogi, brzuch. Mogą zacisnąć pięści i podnieść ręce do głowy. Pozostają w tej ściśniętej pozycji przez kilka sekund a potem w pełni się rozluźniają i relaksują. To świetne ćwiczenie na rozluźnienie ciała i umysłu. Jest też przystępnym sposobem zaprezentowania dzieciom, co znaczy być “tu i teraz”.
Zapach i smak
Znajdź coś mocno pachnącego, na przykład świeżą skórkę z pomarańczy, laskę cynamonu, czy wanilii. Poproś dzieci, żeby zamknęły oczy i wdychały zapach, skupiając na nim całą uwagę.
Zapach może być bardzo skutecznym narzędziem w zmniejszaniu niepokoju.
Podobne ćwiczenie można wykonywać ze zmysłem smaku. Spróbujmy zrobić z dziećmi klasyczne ćwiczenie mindfulness: dzieci z zamkniętymi oczami smakują rodzynkę, starając się jeść ją jak najdłużej, zwracając uwagę na wszystkie odcienie smaku.
Możemy też użyć kostki czekolady;)
Sztuka dotyku
Dzieci z zamkniętymi oczami dotykają różnych przedmiotów, np. piłki, piórka, maskotki, kamienia… Następnie opisują, jaki ten przedmiot jest w dotyku.
To ćwiczenie, podobnie jak poprzednie, pozwala dzieciom ćwiczyć rozróżnianie wrażeń zmysłowych. Przez skupianie na nich uwagi uczą się pozostawać w chwili obecnej.
Bicie serca
Dzieci przez minutę skaczą, albo tańczą. Następnie siadają i kładą rękę na sercu. Z zamkniętymi oczami starają się poczuć uderzenia serca, oddech i inne wrażenia, które pojawiają się w ciele.
Serce do serca
Rozmawiamy o uczuciach.
Jakie uczucia dzieci odczuwają? Skąd wiedzą, że czują te właśnie emocje? Gdzie odczuwają je w ciele? Które uczucia lubią najbardziej?
Później możemy zapytać, co robią, kiedy nie czują tych uczuć, które lubią najbardziej.
Możemy im przypomnieć, że kiedy czują smutek mogą praktykować zamienianie myśli w bańki mydlane.
Że mogą zrobić napinanie i rozluźnianie ciała, żeby się uspokoić.
Że mogą posłuchać bicia swojego serca, albo skupić się na oddechu, żeby się zrelaksować…
Warto odpowiedzieć sobie sumiennie na te pytania, bo dzięki temu mamy szansę zapoznać się z kimś naprawdę interesującym.
To właśnie różne aspekty naszego CIENIA.
Czyli czego właściwie?
“To piękne poetyckie pojęcie autorstwa Carla Gustava Junga oznacza ciemne, ukryte, nieużywane miejsce w nas, w które kultura i rodzice na jej usługach wyrzucają te cechy, właściwości, potrzeby, zachowania dzieci, które godzą w powszechną umowę o bezpieczeństwie i przyzwoitości. Te rzeczy zostają w nas, ale nie mamy z nimi świadomego kontaktu. Tak jak swój cień widzimy je tylko wtedy, kiedy padnie na niego właściwie rzucone świato.” (Katarzyna Miller).
Wszyscy mamy swoją ciemną stronę. Trzymamy tam w wielkim sekrecie cechy, których nie ośmielamy się pokazywać światu. To, czego się wstydzimy.
To, co naszym zdaniem nie zasługuje na miłość.
Strachliwość.
Złość.
Skłonność do kontrolowania.
Słabość.
Lenistwo.
Egoizm.
Zazdrość I tak dalej..
Po co zaprzyjaźniać się z cieniem?
No dobrze, mamy gdzieś w piwnicy naszej świadomości zamkniętą część siebie. Część trochę podejrzaną, obcą. Przerażającą i ekscytujacą równocześnie. Odcinamy się od niej tak mocno, że budzą się w nas ogromne emocje, gdy u innych zauważamy jakieś do niej podobieństwo..
I co w tym złego, że ten nasz osobisty Mr Hyde siedzi w ukryciu? Po co go wywabiać na powierzchnię?
A nuż narozrabia?
Są jednak ważne powody, dla których warto go poznać.
Gdy nie jesteśmy pogodzeni z naszym cieniem trwamy w stanie cichej wojny z samym sobą. A świat zewnętrzny jest odbiciem naszych wewnętrznych zmagań. Tracimy przy tym mnóstwo energii próbując kontrolować niechciane siły w nas.
Dopóki nie poczujemy autentycznego współczucia dla każdego aspektu nas samych trudno nam jest naprawdę się ze sobą zaprzyjaźnić. Objęcie naszego cienia przynosi nam emocjonalna pełnię i wolność bycia tym, kim jesteśmy.
Zwykle jesteśmy skłonni do osądzania innych, bo projektujemy na nich nasze własne demony. Zrozumienie i zaakceptowanie naszej własne ciemnej strony pomaga zaakceptować innych, takimi, jacy są.
Każdy cień zawiera zarodek siły i żywej, twórczej energii, którą możemy wydobyć.
Jak zaprzyjaźniać się z cieniem?
Zaprzyjaźnianie się z naszą ciemną stroną to podróż, która wymaga dużej dawki uczciwości, odwagi i współczucia.
Najpierw trzeba cień zaakceptować.
Jak to zrobić?
Pierwszy krok to obserwowanie naszych nastrojów, sympatii i antypatii, fantazji i impulsów.
Z tym, co się pojawia możemy pracować za pomocą praktyk opartych na współczuciu, które pomagają oswoić i przyjąć odrzucone części nas.
Praca z cieniem według Davida Richo.
A oto metoda opracowana przez Davida Richo (amerykański psychoterapeuta, w swojej pracy kładzie nacisk na aspekt duchowy).
Wyodrębnia on dwa aspekty cienia:
negatywny – zbudowany z naszych niezaakceptowanych i nieprzyjętych cech, które potępiamy u innych.
pozytywny – zbudowany z cech, które mocno cenimy i podziwiamy u innych.
Oto przykłady cech negatywnego cienia i ich pozytywnych odpowiedników.
ryzykanctwo – odwaga
chciwość – dbałość o własne potrzeby
poczucie winy – sumienność
wrogość – asertywność
niecierpliwość – gorliwość
impulsywność – spontaniczność
niekompetencja – odwaga eksperymentowania
niezdecydowanie – otwartość na możliwości
niewrażliwość – obiektywność
zazdrość – opiekuńczość
bałaganiarstwo – elastyczność
lenistwo – umiejętość zrelaksowania się
skłonność do kłamstwa – wyobraźnia
perfekcjonizm – umiejętność właściwego działania
sztywność – wytrwałość
użalanie się nad sobą – umiejętność przebaczania sobie
egoizm – dbanie o siebie
uległość – umiejętność współpracy
mściwość – sprawiedliwość
arogancja – pewność siebie
kontrolowanie, manipulowanie – zdolności przywódcze
tchórzostwo – ostrożność
okrucieństwo – złość
zależność od innych – zaufanie
Jak z tym pracować?
Aby zintegrować negatywny cień przyznajemy, bez prób usprawiedliwiania, że mamy te same cechy, których nie tolerujemy u innych (są to cechy z lewej kolumny).
Odnajdujemy w sobie ten pozytywny, ale wciąż jeszcze nie ożywiony odpowiednik negatywnej cechy, którą widzimy u innej osoby (w prawej kolumnie).
Przykład:
Trudno mi znieść, gdy inni ludzie są aroganccy.
Przyznaję, że sam jestem arogancki, choć mogę tego nie widzieć w tym momencie.
Mam pewność siebie, której dotąd nie używałem w pełni.
Decyduję się działać tak, jak gdybym miałpewność siebie bez bycia aroganckim.
David Richo, How to be an adult
Co o tym myślicie? Przekonuje was teoria, że mamy w sobie cechy, których nie tolerujemy u innych?
A może zapoznaliście się już ze swoim cieniem?
„Jeśli problem jest do rozwiązania i możesz coś zrobić, nie ma potrzeby by się martwić. Jeśli nie jest możliwy do rozwiązania, martwienie się nie pomoże.”
Tyle eksperci.
Przekonujące, prawda?
Widać czarno na białym, że martwienie się nie ma sensu. Kosztuje nas mnóstwo energii, sprawia, że czujemy się źle, okrada nas z radości, która mogłaby się kryć w chwili obecnej. Skłania nas do narzekania i porównywania się z innymi.
Co daje w zamian?
Złudne poczucie, że zajmujemy się problemem.
Dlaczego więc tak trudno przestać się martwić?
Niestety, jeśli nie jesteśmy Dalai Lamą, ta trzeźwa logika może nas nie powstrzymać. Dzika gonitwa myśli w naszych głowach napędzana jest lękiem.
A przemawiać do rozsądku lękowi to jak prosić dwulatka, żeby posiedział spokojnie;)
Czego się boimy?
Powodów naszych lęków jest wiele, ale większość z nich możemy sprowadzić do wspólnego mianownika: to lęk przed nieznanym.
Już tak mamy, że słabo tolerujemy niepewność. Wolelibyśmy, żeby życie było uchwytne i przewidywalne. Bezpieczne. Takie jak sobie zaplanowaliśmy.
A tymczasem bywa, że zmiana wkracza z butami w nasze życie i przewraca je do góry nogami.
Kiedy życie nas zaskakuje jesteśmy zdezorientowani. Gorączkowo staramy się stworzyć koncepcje na temat tego, jak powinno być, co powinniśmy zrobić. Za wszelką cenę staramy się odzyskać kontrolę. Nie wierzymy, że w tym właśnie momencie naszego życia może kryć się jakaś mądrość.
Jaki jest sekret Dalai Lamy?
REUTERS/Thierry Roge BELGIUM DALAI LAMA
Nie poznałam osobiście Dalai Lamy, ale zaryzykuję stwierdzenie, że tym, co odróżnia go od większości z nas jest (m.in) zaufanie do rzeczywistości takiej, jaka jest. Można to nazwać bezwarunkową otwartością na to, co się pojawia, bez wstępnych założeń, że coś jest dobre, albo złe. Że czegoś chcemy a coś innego odrzucamy.
To pozwala się rozluźnić.
Od razu zgodzę się z tym, że będzie nam trudno spontanicznie przyjąć tego rodzaju postawę. Ale być może uda nam się rozluźnić choć trochę.
Jako inspirację przytaczam fragment książki Pemy Cziedryn.
“Jest taka historia o kobiecie, która ucieka przed tygrysami: kobieta biegnie a tygrysy są coraz bliżej. Dobiegłszy na skraj urwiska, dostrzega wijącą się w dół po zboczu winorośl. Kurczowo uczepia się więc pnącza. Gdy jednak patrzy w dół, tam też dostrzega tygrysy. Po chwili zauważa też mysz podgryzającą pnącze. Jednocześnie, w zasięgu ręki, widzi wyrastające z kępki trawy truskawki. Patrzy w górę i w dół. Patrzy na mysz. Potem po prostu sięga po truskawkę i ze smakiem ją zjada.
Tygrysy nad tobą i tygrysy pod tobą… To przecież nasze życie. Między narodzinami i śmiercią. Każda chwila jest po prostu tym, czy jest. Może to jedyna chwila, jaka będzie nam w życiu dana, może to jedyna truskawka, jakiej skosztujemy. Można się życiem zamartwiać, można też je wreszcie w pełni docenić i czerpać radość z każdej cennej chwili.”
Jak się rozluźnić?
Kiedy głowę mamy naelektryzowaną przez dziesiątki niespokojnych myśli, a brzuch ściśnięty ze strachu, nie jest łatwo się rozluźnić.
Co może pomóc?
Medytacja oparta na uważności (klik) pomaga wracać do chwili obecnej i nabierać dystansu do własnych myśli.
Praktyka bezpośredniego odczuwania emocji sprawia, że nie tłumimy emocji, ale nie rozkręcamy też historii, które się wokół nich tworzą (klik – artykuł o złości, z lękiem można postępować podobnie).
Jeśli lęk jest dużym problemem w naszym życiu, może pomóc bardziej dogłębna, terapeutyczna praca.
A na początek możemy trochę go oswoić przez pytanie: co może się zdarzyć najgorszego? Wyobrażenie sobie najbardziej katastrofalnego scenariusza pozbawia go niedookreślonej, mrocznej siły, którą obrósł w naszej wyobraźni.
Tu nasuwa mi się nieco ekstremalny przykład praktycznego przeprowadzenia takiej symulacji.
Fleet Maul prowadził kiedyś retreaty polegające na tym, że uczestnicy mieszkali przez jakiś czas na ulicy, jako bezdomni. Mieli regularne spotkania grupy, jednak większość czasu spędzali ‘pod mostem’. Podobno miało to niesamowity wpływ na obniżenie poczucie lęku przed przyszłością. Okazuje się, że ‘najgorsze’ = ‘wylądowanie pod mostem’ da się przeżyć. I jest to mniej straszne, niż się wydaje.
Zaufanie
Wydaje mi się, że najważniejsza w stanie wzmożonego zamartwiania jest utrata zaufania.
Proponuję w związku z tym mały eksperyment.
Wyobraźmy sobie, jakbyśmy się czuli, gdybyśmy mieli całkowite zaufanie do sytuacji. Gdybyśmy wierzyli, że w tym właśnie momencie naszego życia tkwi mądrość. Co moglibyśmy wtedy myśleć? Co czulibyśmy w ciele? Jakie pojawiłyby się emocje?
Poczucie się ‘tak jakby’ pozwala zakosztować stanu, w którym uwalniamy się spod władzy okoliczności zewnętrznych. Pokazuje, że taki stan jest możliwy.
Bo naprawdę jest możliwy.
W każdej chwili mamy wybór. Możemy pogrążyć się w wątpliwościach, niepewności, zniechęceniu.
Albo rozluźnić się i rozgościć w chwili obecnej.
Zapytać siebie, jaka jest mądrość w tej sytuacji. I otworzyć się na tę mądrość.
Nazywam się Joanna Czyżycka. Jestem psychoterapeutką i trenerką uważności (Mindfulness).
Pracuję z osobami, które doświadczają trudności w swoim życiu i w relacjach, potrzebują pomocy w sytuacji kryzysowej lub wsparcia w swoim rozwoju.
Zapraszam do kontaktu.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.