Chcemy być silni i autentyczni, mówić pełnym głosem to, co faktycznie czujemy, mieć głębokie relacje z ludźmi, żyć z sensem, dobrze się czuć w swoim ciele, śmiać się z głębi brzucha….

Zgadzamy się z dopingującymi  hasłami, które nakazują nam “być sobą”.

I… nie wiemy, dlaczego tak rzadko nam się to udaje.

 

Bonsai

Kiedy myślę o autentyczności przychodzi mi do głowy bonsai.
Drzewko przystosowane. Ładne.

Niepodobne jednak do tych, co to zamaszyście szumią na wietrze, mają zuchwałe gałęzie i mocne korzenie.

Jak to się stało, że czasem czujemy się bardziej jak bonsai, niż dziki i powabny … buk, dajmy na to?

Jak to się dzieje, że tracimy naszą spontaniczność i autentyczność?

“Ja” to proces

 

Przede wszystkim powiedzieć trzeba, że to, co nazywamy naszym “ja” to nie sztywna, skończona struktura, którą dostaliśmy raz na zawsze.

 “Ja” to raczej proces, który przez całe nasze życie kształtuje się w kontakcie z innymi.

Żeby nasze “ja” rozkwitło musi mieć na początku odpowiednie warunki.

 

Lustro

My, istoty ludzkie nigdy nie wiemy kim jesteśmy, dopóki nie spojrzymy na początku w lustro.

J. Bradshaw

Znasz ten eksperyment?

 

Ja jestem poruszona za każdym razem, gdy go oglądam.

Najpierw widzimy mamę w dobrej, zdrowej relacji z dzieckiem. Naturalnie z nim rezonuje, odzwierciedla jego reakcje, jest w żywym kontakcie.

Potem następuje właściwa faza eksperymentu: mama przybiera “kamienną twarz”.

Niemowlę na początku w różny sposób próbuje zaprosić ją do ich zwykłej wymiany, uśmiecha się, coś pokazuje. Gdy to nie przynosi rezultatu jest zdezorientowane. Potem wpada w rozpacz…(żadna z biorących udział w eksperymencie mam nie była w stanie dłużej wytrzymać tej sytuacji).

Ten eksperyment pokazuje, jak mama, a później oboje rodzice (lub inne osoby, które się nami opiekują) odzwierciedlają nasz obraz.

Są dla nas pierwszym lustrem.

Na ich twarzy szukamy akceptacji dla naszych pierwszych prób wyrażania siebie.

Sytuacja idealna

 

W sytuacji idealnej rodzice podziwiają nas, traktują nas poważnie, akceptują nasze uczucia i wyobrażenia.

Gdy są osobami spójnymi wewnętrznie i czują się bezpiecznie ze sobą i z innymi ludźmi, pozwalają nam na to, co jest konieczne dla właściwego kształtowania się naszego stabilnego, pełnego “ja”.

Przede wszystkim:

Pozwalają nam na bliskość i zależność.
Rodzice, którzy mają zaspokojone własne potrzeby bliskości dają nam czas i uwagę, których potrzebujemy w tym czasie ogromnie..

Pozwalają nam na wyrażanie złości.
Potrafią zaakceptować nasze uczucia a równocześnie postawić granice naszym agresywnym zachowaniom.

Pozwalają nam na dążenie do autonomii.
Nie reagują nadmiernym lękiem, smutkiem lub urazą na nasze pierwsze próby bycia samodzielnymi.

Pozwalają nam na to, żebyśmy podobali się sami sobie a nie na zaspokajali ich potrzeby i ambicje.

 

A co, jeśli nie jest idealnie…

 

Oczywiście wszystko to nie jest łatwe. Często nasi rodzice sami mają te potrzeby niezaspokojone. Nie potrafią nam dać tego, czego sami nie mają.

Wtedy niektóre aspekty naszego Ja mogą się dla nich okazać problematyczne.

Nasze próby wyrażania miłości mogą się wtedy spotkać z odrzuceniem.
Złość jest natychmiast karana.
Ciekawość zderza się z postawą obronną.
Wrażliwość z obojętnością.

Czasem brak akceptacji dla niektórych naszych aspektów przybiera subtelne formy.

Tata patrzy z radością na swoja córeczkę, kiedy ta wspina się po drzewach a bez zachwytu odnosi się do jej nieśmiałych prób wyrażania swojej kobiecości … Mama zawsze reaguje przestrachem, kiedy widzi jej łzy..

Odrzucone ja

 

Jest wtedy tak, jakbyśmy  zdecydowali, że pozbywamy się któregoś z pokoi w swoim domu. Ponieważ jednak nie możemy go usunąć ze względu na integralność całego budynku, zabijamy go deskami i udajemy, że go nie ma…

J. Kepner

W rezultacie te aspekty nas samych, które są odrzucane zostają zepchnięte do podświadomości.

Złość, potrzeba zaspokojenia ciekawości, pragnienie miłości, wrażliwości, uczucia związane z seksem – to te aspekty nas, które najczęściej są cenzurowane.

Nie możemy jednak na stałe usunąć tych emocji ze swego wnętrza, nawet jeśli udajemy, że ich tam nie ma…. Bywa, że czasem wybuchają w najmniej oczekiwanym momencie. Wtedy mówimy sobie: to nie byłem ja, nie wiem, co we mnie wstąpiło.

 

Po czym poznać “odrzucone ja”

 

“Odrzucone ja” może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Na przykład…

  • jesteśmy zbyt grzeczni. Często przepraszamy, rzadko o coś prosimy.
    Nigdy się nie złościmy.
    Często jest nam smutno.
  • Żyjemy jakby za szybą. Czujemy się inni. Mamy poczucie, że świat nas nie rozumie.
  • Skrycie gardzimy swoją kobiecością. Kojarzy nam się ze słabością, rozmemłaną emocjonalnością i nadwrażliwością. Bardzo sobie cenimy swoje “męskie” cechy.
  • Czujemy wewnętrzną pustkę. Życie nie ma dla nas sensu. Jesteśmy ciągle zmęczeni.
    Zastanawiamy się, czy nie mamy depresji.
  • Jesteśmy w ciągłym ruchu, w ciągłym działaniu. Nie do końca wiemy po co to robimy, czyje potrzeby tak naprawdę spełniamy, czego naprawdę chcemy w życiu.
  • Ciągle na nowo musimy udowadniać, że jesteśmy ok. Każde niepowodzenie czy krytyka wrzuca nas w udrękę poczucia całkowitej bezwartościowości.
  • Nie czujemy w pełni swojego ciała.
  • Żeby się rozluźnić, zacząć mówić swoim głosem, zatańczyć czy zaśpiewać potrzebujemy alkoholu lub innych używek (lub też nie potrafimy tego osiągnąć w ogóle)
  • Zbyt dużo jemy, zbyt dużo palimy, kompulsywnie uprawiamy seks.
  • Odczuwamy ból i inne fizyczne dolegliwości bez wyraźnej przyczyny.

Jak być sobą?

 

Odzyskiwanie swojego “odrzuconego ja” wymaga ciekawości i odwagi.

Prowadzi przez odkrywanie swoich prawdziwych potrzeb.

Sprawdzanie sztywnych przekonań, które dotąd definiowały nasz świat.

Odkrywanie głęboko ukrytych emocji.

Uwalnianie blokad w ciele.

To droga do coraz większej świadomości, integracji i zaprzyjaźniania się ze wszystkimi aspektami siebie.

 

Jak być sobą

 Jak to zrobić?

Dla mnie najlepsze ścieżki do odkrywania swojego „pełnego ja” to:

  • Introspekcja
    Jeśli wiemy, jak zadawać sobie właściwe pytania, obserwować swoje schematy działania, wchodzić w dialog ze swoimi wewnętrznymi głosami, badać swoje emocje i to jak przejawiają się w ciele) możemy każde zdarzenie naszego życia przekształcić w drogę do odkrywania siebie (zobacz na przykład: złość, smutek, praca z cieniem, jak wchodzimy w rolę ofiary?)
  • Psychoterapia 
    Nie zawsze sami zobaczymy swoje ”ślepe plamki”. Psychoterapeuta może stać się naszym lustrem i przewodnikiem. Pomaga odkrywać zapomniane potrzeby i emocje. W relacji z nim możemy badać, jak odbierani jesteśmy przez innych, szukać swojej prawdy i autentycznej ekspresji (więcej o psychoterapii tu i tu). 
  • Medytacja
    Właściwie praktykowana medytacja oparta na uważności pozwala zaprzyjaźniać się z różnymi, także mniej akceptowanymi aspektami siebie. Warunkiem jest nie traktowanie jej jako ucieczki od rzeczywistości, ale jako drogi do bycia z tym, co tu i teraz w nas się pojawia (więcej o medytacji tutaj).
  • Praca z ciałem
    Różne formy pracy z ciałem pozwalają na zwiększanie świadomości ciała, uwalnianie napięć, ekspresję emocji, które zostały w ciele zablokowane. Jednak dobrze jest wiedzieć, że sama ekspresja emocji, jeśli nie jest powiązana ze świadomością tego, z czym ta emocja jest związana przynosi zazwyczaj krótkotrwałe zmiany (tutaj o oddechu…).